- Kochanie, naprawdę doceniam fakt, że chcesz ze mną jechać na
zakupy i dajesz mi prowadzić mój własny samochód, ale nie mogę zdzierżyć jak
się tak wiercisz – powiedziała z uśmiechem Gwen.
Było
kilka minut po dziesiątej rano, a oni mknęli jej SUVem w stronę Edynburga.
Artur usadowił się na fotelu pasażera bez jęczenia, nawet nie musiała go o to
prosić. Ale gdy tylko wyjechała z podwórka zaczął szukać dobrej muzyki w radiu
i przekopał schowki z płytami i papiery.
- Przepraszam – roześmiała się,
słyszała w jego głosie faktyczny żal. – Dawno nie jechałem jako pasażer.
- Chcesz się zamienić?
Artur
złapał jej rękę.
- Nie, lubię jak jeździsz.
Parsknęła
śmiechem. Chłopak spojrzał na nią pytająco.
- Chyba jesteś jedynym chłopakiem, od
którego to usłyszałam.
Uśmiechnął
się. Pocałował jej knykcie i położył dłoń na udzie dziewczyny. Gwen wciągnęła
powietrze przez zęby, gdy jego palce ześlizgnęły się po jej nagiej skórze.
Zgodnie z jego życzeniem miała dzisiaj na sobie sukienkę, tą samą, którą ubrała
na kolację, na której poznała narzeczonego Aurory. Biały materiał lekko opinał
jej talię i podkreślał długie nogi. Wróciła pamięcią do tamtego wieczoru.
- Miałeś mi coś powiedzieć o Jacku,
pamiętasz? – Dłoń Artura zamarła, jego mały palec wsunął się pod materiał
sukienki. Zesztywniał. – Nadal nie czuję się zbyt pewnie w jego obecności –
wyszeptała, licząc, że chłopak zacznie mówić.
Ale
on nadal milczał. Przeniosła wzrok z drogi na niego. Był blady i wpatrywał się
w nią niewidzącym wzrokiem.
- Zachowywał się w twoim towarzystwie
– zawahał się – podejrzanie?
- Co masz na myśli? Arturze –
ponagliła go, jednocześnie złapała jego rękę.
Wziął
głęboki oddech.
- Na jednym z przyjęć mojej matki,
późnym wieczorem, gdy każdy miał już coś wypite, próbował się zbliżyć do Vicki.
Gwen
puściła jego dłoń i zasłoniła usta. Zdawała się nie zwracać uwagi na jej
drżenie. Drugą rękę zacisnęła mocniej na kierownicy. Muzyka zmieniła się i
rozległo się smutne zawodzenie Toma Odella. Artur zdusił w sobie parsknięcie.
Lubił tego artystę, ale czasami moment, w którym pojawiały się jego piosenki,
był zbyt przygnębiający.
- Chciał ją zgwałcić? - Jej głos był
cichy i nienaturalnie spokojny. Zagryzała wargę, jakby tylko to powstrzymało ją
przed krzykiem. – Arturze, do jasnej cholery.
Spojrzała
na niego, a jej złote oczy płonęły dziko.
- Nie wiem. To było dwa lata temu, w
okolicy jej matury. Chyba po, bo to było przyjęcie na z okazji zdania egzaminów.
Byli wszyscy: profesorowie z londyńskich akademii, kilka śpiewaczek, nawet
całkiem możliwe, że twoja babcia była zaproszona, ale nie przyszła.
- Już wtedy chorowała – wyszeptała
tak cicho, że prawie jej nie usłyszał. – Nie chciała, by ludzie zapamiętali ją
chorą. Do końca udawała, że jest okay.
Starła
łzę wierzchem dłoni. Artur pocałował jej mokrą skórę na ręce.
- W pewnym momencie zniknęła mi z
oczu, znalazłem ją w jednym z pokojów w naszym domu na przedmieściach.
Przyciskał ją do ściany i bezczelnie omacywał, a ona tylko płakała – wziął
chrapliwy oddech. Gwen wcisnęła gwałtownie hamulec, a siła hamowania rzuciła
nim do przodu. Ledwie uniknął rozbicia nosa o deskę rozdzielczą. Ledwie się
wyprostował, a znów nim rzuciła tym razem na drzwi, gdy gwałtownie skręciła w
leśną drogę. Samochód podskoczył kilka razy na wybojach i zatrzymał się pod
dachem z liści. – O matko – wychrypiał, rozcierając, bolący bark.
Gwen
oparła głowę o kierownicę i zamknęła oczy.
- Co było dalej?
- Złamany nos, wybita żuchwa, ale niewniesione
oskarżenie.
- Pobiłeś go?
Westchnął.
- Zanim się poznaliśmy miałem
problemy z agresją – jęknęła. – Zdarzały mi się bójki, ale jemu się należało.
Vicki mnie zmusiła, żebym zgodził się na ugodę, nie chciała skandalu. Chyba
naciskał na nią ojciec. Później nic nie było tak samo. Wyjechała do Stanów, a
ojciec i matka się od siebie oddalili. Później ona coraz bardziej gasła, aż w
końcu umarła. Przypadkiem. Zginęła na przejściu dla pieszych. Kierowca nie był
pijany, zasłabł za kierownicą, był cukrzykiem.
Gwen
wyskoczyła z samochodu, trzaskając drzwiami. Artur zamrugał, próbując odgonić
łzy z oczu. Otworzyła drzwi ze strony pasażera i objęła jego głowę ramionami.
Ukrył twarz w zagłębieniu jej szyi. Odpiął pas i obrócił się na fotelu, prawą
nogę przesunął tak, by znalazła się obok biodra Gwen.
- Dlaczego nigdy wcześniej mi o tym
nie powiedziałeś?
Przesunął
dłonie na jej pośladki.
- Nie chciałem obarczać cię kolejnymi
problemami. Miałaś już ich wystarczająco dużo.
Złapała
go za brodę, wbijając boleśnie paznokcie w skórę.
- Arturze, kiedy wreszcie zrozumiesz,
że twoje demony są moimi demonami i chcę zawsze z nimi walczyć z tobą. Razem
jesteśmy niepokonani, okay?
- Okay.
Przyciągnął
ją do siebie, a ich usta same odnalazły drogę do siebie. Nie puściła jego
brody, lekko rozluźniła uścisk. Drugą rękę przycisnęła płasko do policzka
chłopaka.
- Jesteśmy ze sobą prawie trzy
miesiące, są rzeczy, które muszę wiedzieć. Uwierz mi, że nic co byś mi
powiedział nie zmieni tego, co do ciebie czuje.
Podniósł
głowę, by spojrzeć w najpiękniejsze dla niego oczy. Potarł kciukiem jej dolną
wargę.
- W gimnazjum i na początku miałem
duże problemy z agresją, gdyby nie dotacje moich rodziców to wywaliliby mnie
dwa razy, jak nie trzy. Kupno Beauty było pomysłem psychologa i faktycznie
pomogło. Po śmierci mamy zacząłem palić i pić. Każdy weekend kończył się
zgonem, było ciężko. Po kilku miesiącach, gdy trochę się ogarnąłem, ojciec
sprowadził Cathlin…
- I co wtedy?
- Zbliżyłem się do Alex.
Gwen
zamrugała.
- Myślałam, że byliście blisko.
Artur
opuścił wzrok, nie chciał patrzeć w jej oczy, gdy miał powiedzieć, to co
chciał.
- Inaczej. Tak naprawdę nigdy nie
byliśmy razem, ale zostawiając ją w Londynie nigdy nie wyjaśniłem sytuacji
miedzy nami, dlatego tak zareagowała w klubie. Myślała, że na nią czekam –
podniósł na nią wzrok. – Jestem dupkiem, nie zasługuje na ciebie – zamknął w
dłoniach jej twarz. – Zmieniłaś mnie, dla ciebie chcę się zmienić. Przestać być
popieprzonym.
Zacisnęła
palce na jego nadgarstkach. W pierwszej chwili myślał, że będzie chciała
oderwać je od swoich policzków, ale ona przycisnęła je mocniej. Ta dziewczyna
ciągle go zaskakiwała. Zbliżyła swoją twarz do niego, owiewając ją miętowym
oddechem.
- Idealnie do siebie pasujemy. Oboje
jesteśmy tak samo popieprzeni. Zdarzyło mi się skłamać wobec ciebie, ale nigdy
nie okłamałam cię jeśli chodzi o jedną rzecz: jestem niebezpieczna, gdy nie mam
kontroli. Prawie zabiłam Amy Willow – wzięła chrapliwy oddech. – Gdyby nie
fakt, że moje ciało nie wytrzymało ilości magii, którą próbowałam przez nie
przepuścić, udałoby mi się dokończyć klątwe.
Artur
przebiegł palcami po jej przedramieniu, po wypukłej bliźnie. Wsunęła palce w
jego miękkie włosy, które zawijały się na karku i nad uszami.
- Dlaczego pozwoliłaś ludziom wierzyć,
że chciałaś się zabić?
Gwen
czekała od miesięcy na to pytanie. Wcześniej nie potrafiła na nie odpowiedzieć
nawet sobie, teraz już wiedziała.
- Nie pamiętam nic z tamtej nocy,
Melanie namówiła mnie, żeby wzięła tabletki, nie pierwszy raz. Zresztą w tamte
wakacje było dużo imprez, łatwiej mi było uwierzyć we własny upadek niż w to,
że mam moc. Nie byłam na to gotowa, by to zrozumieć.
Pociągnęła
nosem. Artur wstał i objął ją w talii. Oparła dłonie o jego pierś, pod palcami
czuła uderzenia serca chłopaka. Przekręcił głowę, patrząc na nią spod rzęs.
- Co teraz? Każde z nas powiedziało
coś mrocznego o sobie… Od czego mamy zacząć? – Jego palec wodził po kręgosłupie
dziewczyny.
Wspięła
się na palce i pocałowała go delikatnie w usta, złapał zębami jej wargę.
Jęknęła mimowolnie.
- Możemy zacząć od tego – roześmiała
się, gdy złapał ją pod pośladkami i podniósł do góry. Nogi Gwen oplotły jego
pas. – Mieliśmy plany, które sam stworzyłeś, pamiętasz?
Pocałował
ją.
- Można go zmodyfikować.
Odrzuciła
głowę do tyłu. Czarne włosy opadły na jej plecy, lekko kręciły się na końcach.
- O nie, nie, kochanie. Jedziemy na
zakupy. Musisz się przekonać, w co się wpakowałeś.
Z
dziewczyną na rękach obszedł samochód i oparł ją o maskę. Przesunął dłońmi po
jej udach, biodrach i zatrzymał się na talii. Przygryzła wargę. Pocałował ją
mocno, napierając na nią całym ciałem. Odchyliła się do tyłu, opierając jedną
rękę za sobą, a drugą przyciągając Artura do siebie. Zamruczał.
- Sądzę, że są lepsze rzeczy niż
zakupy. Poza tym masz dużo sukienek – wyszeptał, a jego dłoń wślizgnęła się pod
jej sukienkę.
Roześmiała
się, odchylając głowę do tyłu, by ułatwić mu dojście do swojej szyi.
- Ale muszę kupić telefon, dzięki
hojności mojej mamy nie muszę wykładać całej kasy sama – powiedziała, podczas
gdy Artur składał czułe pocałunki na jej obojczykach. Dotarł ustami do krawędzi
dekoltu sukienki i lekko go odchylił. – Arturze. Jesteśmy w środku lasu,
naprawdę chcesz to zrobić na masce mojego samochodu?
Chłopak
podniósł głowę i spojrzał jej głęboko w oczy, jego tęczówki przybrały grafitową
barwę.
- Dla mnie nie liczy się miejsce, a
to, że jestem z tobą. Mógłbym się z tobą kochać wszędzie i zawsze – obniżył
swój głos, przez co brzmiał jeszcze bardziej głęboko i seksownie. Gwen czuła w
najdalszym zakamarku swojego ciała. – Poza tym, kiedyś ci to nie przeszkadzało
– uśmiechnął się szelmowsko.
Przewróciła
oczami.
- Czasy i lasy się zmieniają, kocie.
Mamy robotę. Poza tym ty za pięć godzin pojedziesz do Londynu, lepiej, żebyś
miał po co wrócić – dodała filuternym tonem. Uniósł brew. – Dokończyć to, co
zacząłeś. Naprawdę nie znasz tej zasady?
Uniósł
ręce, poddając się. Zeskoczyła z maski i wylądowała na palcach. Skakanie w
wysokich obcasach nie było dobrym pomysłem. Mimo tego, że dodawały jej trzynaście
centymetrów nadal była od niego niższa. Cmoknęła go w usta i usiadła na swoim
fotelu. Artur zamknął za nią drzwi. Wsiadł do terenówki, gwizdał znaną jej
melodię.
- And so I fall in love just a little ol' little bit. Every day
with someone new – zaśpiewała, szukając
jedną ręką płyty w schowku. Szybko znalazła ją i wrzuciła do odtwarzacza.
Wjechali
na drogę podśpiewując „Someone new” Hoziera. Artur barytonem, a ona wysokim
sopranem. Złapał ją za rękę i uścisnął lekko. Ten dotyk był obietnicą, że będzie
lepiej, że będą się starać i, że za nic w świecie nie pozwoli jej skrzywdzić.
Spojrzała na niego i powiedziała:
- Nie obiecuj. Proszę. Będzie dobrze, ale nie obiecuj, nie
chcę, żebyś musiał złamać obietnicę.
***
Dworzec
kolejowy w Edynburgu jak zawsze był pełen ludzi, czekających na swój pociąg. O
szklany dach uderzały krople deszczu. Przestrzeń wypełniał dźwięk walizek,
toczących się po peronach, nawołujących się osób i pociągów wjeżdżających na
stację. Artur odebrał swój bilet i wrócił do Gwen, która przysiadła na ławce
razem z jego torbą.
- Pociąg odjeżdża z 12 peronu, idziemy? – Wyciągnął ku niej
rękę.
Złapała
ją delikatnie i podała mu torbę.
W
milczeniu przeszli na odpowiednią platformę. Stanęli z boku, obok wielkiego
zegara, który nieodzownie odliczał minuty do ich rozstania. Dziewczyna splotła
palce na jego karku i spojrzała mu w oczy. Przesunął dłonią po jej talii,
przyciągając ją do siebie.
- Będę za tobą bardzo tęsknić. Ten weekend tak strasznie mi
uciekł. Mam wrażenie, że nie spędziliśmy wystarczająco dużo czasu razem.
Uśmiechnął
się krzywo, a blizna na jego wardze rozciągnęła się.
- To tylko dwa tygodnie Gin, już tyle wytrzymaliśmy. Po zakończeniu
szkoły wyprowadzam się z domu, zanim pójdę do college’u znajdę jakieś
mieszkanie. Poza tym widzimy się na dwóch balach, wybawimy się znowu.
- Chcesz wrócić do Banetown? Poza tym, mamy jeszcze jeden
problem – wskazała palcem na jego kieszeń, w której leżał Excalibur.
- Jeszcze nie zdecydowałem. Zaproponowali mi dwumiesięczny
kurs przygotowawczy w wojskowej szkole lekarskiej, mogę też zarabiać wieczorami
jako pianista w klubie znajomego. Wiem, ale teraz to jej ruch Ginny, musimy
czekać na Morganę.
Dziewczyna
opuściła głowę, by ukryć łzy. Potrzebowała chwili, by się uspokoić. Emocje
nigdy nie powodowały, że rozmawiało im się łatwo, a za nic w świecie nie
chciała się z nim rozstać pokłócona. Byli zbyt wybuchowi, by sobie pozwolić na
krzyk.
- Miałeś zamiar mi powiedzieć?
- Tak – uniosła brwi. Kiedy?
Zdawała się pytać. – Gdy podejmę decyzję i wszystko zorganizuję. Chciałbym,
żebyś przyjechała do mnie, chociaż na chwilę. Mogłabyś pracować w szkole
wakacyjnej, albo tam, gdzie ja. Później i tak wybieramy się do jednego kampusu,
tylko na inne kierunki.
- Nie pojedziemy, jeśli nie rozwiążemy problemu naszej
przeszłości.
Opuścił
głowę. Pocałował ją mocno w czoło.
- Nie chce się kłócić, ani na razie o tym rozmawiać.
Jęknęła,
ale jej jęk zniknął w huk wjeżdżającego na peron pociągu.
- Arturze, wiesz, że musimy o tym rozmawiać. Musimy mieć
plan.
Przewrócił
oczami.
- Muszę iść. Kocham Cię, Gwen.
Wspięła
się na palce i pocałowała go mocno. Przycisnął ją do siebie, ale po chwili,
zbyt krótkiej dla niej, puścił ją i ruszył w stronę pociągu. Podał konduktorowi
bilet i wszedł do środka. Widziała jak wrzuca torbę do góry i opiera się o
otwarte okno. Wychylił głowę i uśmiechnął się do niej kojąco.
- Też cię kocham – powiedziała głośno, podchodząc blisko.
Pogłaskała
go po policzku, a on pocałował jej dłoń.
- Uważaj na siebie, bo zostajesz z moim sercem.
Wychylił
się i ostatni raz musnął jej wargi.
- Obiecuję.
Rozległ
się gwizd, a ona musiała się cofnąć. Pociąg wydał z siebie niski dźwięk i
szarpnął. Powoli nabierając prędkości ruszył do przodu. Artur pomachał do niej.
Gwen objęła się ramionami i posłała mu pocałunek. Wciąż czuła na wargach jego
dotyk. Jeszcze przez kilka sekund widziała kasztanową czuprynę chłopaka.
Później zniknął za ścianą deszczu, zostawiając ją z dziurą w sercu. Na zewnątrz
rozległ się grzmot. Spojrzała na ogromny zegar.
15:17.
~*~*~*~
Cześć Miski!
Powiem Wam, że zebrałam siły w tej Francji! A z nimi przyszła wena, której zabrakło. Obecnie jestem pół rozdziału do przodu przed Wami, co przyspieszy trochę dodawanie rozdziałów. Ale nie za bardzo, bo nie chciałabym stracić tej przewagi, ze względu na wrzesień, który niestety w końcu nadejdzie. A z nim przyjdzie druga klasa liceum *jej*.... Będę miała kuupę roboty, co przełoży się na mój czas spędzony na pisaniu. No niestety,
Powiem Wam, że zebrałam siły w tej Francji! A z nimi przyszła wena, której zabrakło. Obecnie jestem pół rozdziału do przodu przed Wami, co przyspieszy trochę dodawanie rozdziałów. Ale nie za bardzo, bo nie chciałabym stracić tej przewagi, ze względu na wrzesień, który niestety w końcu nadejdzie. A z nim przyjdzie druga klasa liceum *jej*.... Będę miała kuupę roboty, co przełoży się na mój czas spędzony na pisaniu. No niestety,
Zmieniłam odrobinę wygląd rozdziału, żałuję, że tak późno!
Podoba się? Liczę na długaśne opinie!
Ach właśnie, mam dla Was jeszcze jedno info - mówiłam/pisałam już pod poprzednim rozdziałem, że trudno mi się rozstać z tym opowiadaniem, o wiele bardziej niż z "Amazonką"... Więc chciałabym, żeby się skończyło zamknięciem, długaśnym epilogiem, pełnym odpowiedzi. Co Wu na to?
Kocham Was!
Pamiętajcie CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Podoba się? Liczę na długaśne opinie!
Ach właśnie, mam dla Was jeszcze jedno info - mówiłam/pisałam już pod poprzednim rozdziałem, że trudno mi się rozstać z tym opowiadaniem, o wiele bardziej niż z "Amazonką"... Więc chciałabym, żeby się skończyło zamknięciem, długaśnym epilogiem, pełnym odpowiedzi. Co Wu na to?
Kocham Was!
Pamiętajcie CZYTASZ=KOMENTUJESZ
To dla mnie bardzo ważne... :)
Kochana!
OdpowiedzUsuńBoski rozdział. Gwen i Artur są tacy słodcy. Ach co tu dużo mówić. Znowu musieli się rozstać. Czemu mi to robisz? Ciekawe kiedy Morgana wykona następny ruch. Nie mogę się doczekać. Jack to świnia. Jak mógł coś takiego zrobić. Idiota. Co do wyglądu rozdziału to podoba mi się. Nawet bardzo. Na początku zrozumiałam, wygląd bloga i takie co? Przecież tu nic nie jest zmienione. Potem jeszcze raz przeczytałam xD Co do epilogu to nadal nie potrafię przyjąć do mojej świadomości, że ta historia dobiega końca. Nie może skończyć! To jest zbyt cudowne! Mam chociaż nadzieję, że nadal będziesz pisała i po "Ponad Czasem" znów do nas wrócisz. I jasne! Epilog to świetny pomysł! Jestem za ;)
Ps. Zaczęłam czytać "Amazonkę" i znowu się zakochałam. Po skończeniu tego opowiadania zatopię smutki właśnie w niej. A i kocham cię za to, że Logan i Annabell (kocham to imię, chociaż już to napisałam na tamtym blogu) mają konie. I cudownie opisujesz przejażdżki. Jestem dopiero przy, chyba piątym rozdziale i już uwielbiam tą historię. Może dlatego, że są tam bogowie i moje ukochane Amazonki?
To tyle. Całuję i to następnego rozdziału ;)
M
Dziękuję bardzo :) Rozstania są po to, żeby a)nie było zbyt słodko b)żebyście się nie nudzili c)żeby oni się nie nudzili :D
UsuńJack to mój oficjalny worek treningowy, na nim się wyładowuje. Na pewno wrócę! Rozważam wiele pomysłów m.in. kontynuacje "Amazonki", pierwsze życie Artura i Gwen oraz zupełnie coś nowego (pomysł gdzieś siedzi głęboko we mnie, a na razie nie mam czasu go rozwinąć).
Właśnie zauważyłam ruch na tamtym blogu i aż się zdziwiłam. Dziękuję bardzo, staram się jak najlepiej oddać swoją pasję ;)
Całuję i do zobaczenia tu lub na "Amazonce"
Bardzo dobrze rozumiem sytuacje, jeśli chodzi o szkołę 2 klasa LO = brak wolnego czasu, ale zawsze mamy święta, feria, itp. więc licze na to, że raz na jakiś cuś napiszesz dla nas <3 Rozdział bardzo fajny, ale za krótki :( Artur jest najukochańszym popaprańcem jakiego znam <3 <3 Liczę na dłuuuuuugi epilog i że wszystko (i tu mam na myśli Wszystko!) się wyjaśni, dzięki czemu będę mogła, żyć spokojnie i nie martwić się o naszych cudownych bohaterów :D Popieram koleżankę Melete - Jack to świnia i totalny dupek i szczerze się cieszyłam jak Artur skopał mu tyłek (żeby nie powiedzieć brzydziej xD). Podziwiam talent, pomysł i chęci i czekam na więcej. Trzymaj się i dobrej pogody i duuuuuuuuuuuuuuuuuuużo (tak nie mogłam się powstrzymać xD) weny. Buziaczki i do usłyszenia ;****
OdpowiedzUsuńOj tak i będę wykorzystywała ten czas! Następny rozdział jest dłuższy, a dodam go pod koniec przyszłego tygodnia (tego co się zacznie jutro). Tak jak wyżej - Jack ma przesrane, bo go nie lubię i się na nim wyżywam xd
UsuńNie martw się, wszystko zakończy się w miarę dobrze - nie dla wszystkich jak zawsze ;)
Dziękuję, dziękuję, za to, że jesteś i piszesz dla mnie takie długie komentarze <3
Trzymaj się :*****
PS. Chyba poproszę Was, żebyście w komentarzach mi napisały, co wymaga wyjaśnienia, żebym w epilogu nic nie pominęła ;D