wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział 24.

                Gwen wyszła z łazienki z mokrymi włosami, opadającymi jej na plecy. Obciągnęła krótką koszulkę, która zawinęła się do góry. Artur leżał na brzuchu, z głową skierowaną do ściany, gdzie zostawił miejsce dla niej. Uśmiechnęła się lekko. Wiedziała, że był bardzo zmęczony, więc nie dziwiła się, że padł. Wspięła się na łóżko i ułożyła się na prawym boku. Pogładziła chłopaka po policzku.
- Co jest? – Spytał, ziewnął mocno. Przetarł oczy, zamglone snem. – Przepraszam, zasnąłem.
- Cicho, nic się nie stało. Dobranoc kochanie.
                Przyciągnął ją do siebie i złożył na jej ustach mocny pocałunek. Oplotła go nogą w pasie. Pocałował ją w czoło, tuląc do siebie. Naciągnął kołdrę, oddzielając ich od wszystkiego. Wtuliła się w nagi tors chłopaka, z uchem przyciśniętym do skóry, słyszała głośne bicie jego serca.
- Kocham cię.
                Zadrżała słysząc te słowa, mimo że słyszała je codziennie. Jednak nie brzmią tak samo wypowiedziane z ustami przy jej uchu, jak przez telefon. Pogłaskała go kciukiem po żuchwie.
- Ja też cię kocham.
- Dobranoc mała.
                Zamknęła oczy, wciągając jego zapach. Obrócił ją na drugi bok i przywarł do jej pleców, jego nogi idealnie dopasowały się do zgięcia jej ud i łydek. Splotła ich palce razem i przytuliła do policzka. Czuła stały rytm oddechu Artura, owiewający jej kark. Uderzenia serca chłopaka rezonowały w jego klatce piersiowej i rozchodziły się po kręgosłupie dziewczyny. Równe i stałe jak uderzenia metronomu, ustawionego na larghetto.
                Ginevra chodziła nerwowo po królewskiej sypialni, aż przesiąkniętej obecnością Artura. Była to jego sypialnia od dziecka, nie przeniósł się do apartamentów króla nawet po koronacji, więc zamieszkała w niej także ona po ich ślubie. Skrawek nocnej koszuli zamiatał podłogę przy każdym obrocie na palcach. Nienawidziła czekać na jego powrót. Wyjechał zaledwie tydzień temu, nie była to najdłuższa jego podróż bez niej, ale dla Gwen wystarczało, że nie było go dwa dni. Wariowała z niepokoju. Oparła się o blat stołu, stukając palcami o drewno.
                Rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę – przygładziła czarne włosy i otarła oczy.
                Lancelot – dowódca straży skłonił się przed nią lekko. Był wysokim, barczystym mężczyzną o jasnych włosach sięgających do linii żuchwy. Miał na sobie brązowe spodnie z nogawkami wpuszczonymi w cholewy wysokich butów i napierśnik z matowej stali. Przy pasie wisiał jego miecz.
- Sir du Lac, co cię tu sprowadza?
                Gwen objęła się ramionami, miała na sobie tylko koszulę nocną i narzuconą na nią czerwoną bluzę Artura, strój zbyt niestosowny do spotkań z mężczyzną, a szczególnie z nim. Mężczyzna utkwił wzrok w jej twarzy, unikając patrzenia poza nią.
- Wybacz, pani, że cię niepokoje o tak późnej porze – zdusiła w sobie prychnięcie. Niepokój czuła od tygodnia. - Zobaczyłem, że w waszej sypialni pali się światło, więc przyniosłem zioła uspokajające od naszego medyka – położył na stole przed nią torebkę. – Jeszcze raz przepraszam, dobranoc wasza wysokość.
                Skłonił się i odwrócił na pięcie.
- Lancelocie – kiedyś byli na „ty”. W czasach, gdy ona była prostą służącą, a on zwykłym chłopem. Łączyło ich coś więcej niż przyjaźń, ale nigdy go nie kochała. Kochała tylko Artura. Zobaczyła w jego oczach nadzieję, gdy nazwała go jego imieniem. Chrząknęła – sir du Lac, masz jakieś wieści o moim mężu?
- Goniec przybył godzinę temu, a wyprzedził ich o dwie. Niedługo będą.
- Dziękuję. Dobranoc sir.
- Wasza wysokość – skłonił się i szybko wyszedł z pokoju.
                Popatrzyła na torebkę i powąchała jej zawartość, czuła zapach rumianku, który dominował nad wszystkim. Uśmiechnęła się szeroko, Artur miał zaraz wrócić, wtedy odetchnie z ulgą. Wrzuciła zioła do szuflady i przykryła je swoją koszulą. Jej mąż zawsze potępiał stosowanie leków na sen, uważał, że nie przynosi to nic dobrego. Zanurzyła nos w materiale jego bluzy, pachniała nadal nim. Usiadła w fotelu przy biurku, odwracając się w stronę okna. Obserwowała jedyną drogę do Camelotu, prowadzącą wzdłuż jeziora, oczekując na swojego ukochanego.
                Obudził ją stukot podkutych kopyt o bruk i gwar rozmów. Zerwała się z krzesła i podbiegła do okna wychodzącego na dziedziniec. Zobaczyła siwego ogiera Artura, który kłusem wbiegł na cytadelę. Potężne zwierzę unosiło wysoko nogi, pomrukując tubalnie, z pałacowej stajni dobiegło rżenie klaczy. Adamas poruszył szybko uszami, ale pozostał na miejscu. Gwen wiedziała, że jej mąż napomina go cicho. Kasztanowe włosy króla lśniły w blasku, który wydobywał się z okien zamku. Wybiegła z pokoju na boso, nie zaprzątając sobie uwagi butami. Zbiegła do głównego hallu, gdzie odnalazła wzrokiem medyka Broma. Uśmiechnął się ciepło na jej widok. Drzwi główne były szeroko otwarte.
                Wypadła na schody, Artur zobaczył ją i uśmiechnął się szeroko. Zbladła, gdy zobaczyła sinika pod okiem i bandaż na bicepsie. Zeskoczył z konia, nie zwracając na nikogo uwagi ruszył w jej stronę przeskakując po dwa stopnie. Poczuła łzy szczęścia na swoich policzkach. Wpadła w jego mocne ramiona. Górował nad nią o prawie dwie głowy, więc uniósł ją nad ziemię, by móc wtulić twarz w zagłębienie jej szyi.
- Gwen, Gwen, Gwen… - Wyszeptał, zaciągając się jej zapachem. – Moja najukochańsza Gwen.
                Przywarła ustami do jego ust, by jak najszybciej ugasić ogień tęsknoty. Złapał ją za kark, przyciągając jeszcze bliżej. Jęknęła cicho. Smakował potem, kurzem i krwią, a pod warstwą tych smaków był on, słodki smak jego warg. Wziął ją na ręce i ruszył schodami do ich sypialni. Każdy w zamku wiedział, że teraz nie ma króla dla nikogo.
                Postawił ją dopiero w sypialni, natychmiast zdjął swój napierśnik i odwiesił go na stojak. Odwrócił się do niej i aż się zachwiał, gdy uderzyła go otwartą dłonią w policzek. Spojrzał na nią srebrnymi oczami, nie wiedząc, o co chodzi.
- Arturze Pendragonie, jak mogłeś wyjechać na tak długo i nie wysłać mi nawet jednozdaniowego listu?! Siedzę w Camelocie i nie mam pojęcia, kiedy wrócisz. Miałeś wyjechać na 3 dni!
                Roześmiał się. Uderzyła go w pierś, ale on śmiał się jeszcze bardziej. Złapał ją za ręce i przyciągnął do siebie. Wczepił się w jej wargi, miażdżąc je pocałunkiem. Złapał ją w talii, uniemożliwiając ucieczkę.
- Wybacz mi, pani. Obiecuję poprawę. Zrób ze mną, co chcesz – wypowiedział szeptem, przygryzając płatek jej ucha. – Ale najpierw się odświeżę.
                Roześmiała się i odepchnęła go żartobliwie. Zniknął za parawanem, a ona odwiesiła jego bluzę do szafy. Słyszała, jak się myje i rozbiera. Usiadła na łóżku, czekając na niego. Podszedł do niej jak kot, cichym, sprężystym krokiem. Pochylił się nad nią i pocałował. Odpowiedziała mu mocnym pocałunkiem. Nie miał koszuli, więc mogła bez przeszkód dotykać jego mocnego brzucha i szerokiej piersi. Z jednej strony pociągał jej koszulkę do góry, a z drugiej zsuwał z ramion dziewczyny.
- Najpierw zmienię ci opatrunek – delikatnie, wysunęła się z jego objęć. Podeszła do skrzynki z bandażami i przyniosła ją na łóżko. Szybko pozbyła się szmaty, którą obwiązał ramię. Zbladła, widząc, głębokie rozcięcie ciągnące się od jego barku do połowy długości bicepsa.
- To nic takiego.
                Pokręciła głową i szybko przystąpiła do oczyszczania rany. Nałożyła maść wspomagającą leczenie.
- Wiesz, że mogłabym to usunąć – wyszeptała, całując go w zranione miejsce.
- Nie chce Gwen – zamknęła szkatułę i odstawiła ją na stół. Przyciągnął ją do siebie i objął ramionami w talii. -Kocham cię – wyszeptał, całując jej szyję i obojczyk.
- Ja ciebie bardziej.
                Gwen obudziła się z szkarłatnymi wypiekami na twarzy. Sen był tak realny, że musiała się upewnić, że chłopak nie ma rany na ramieniu. Jego ręka była cała i zdrowa. Westchnęła cicho. Czuła na plecach ciepło Artura. Obudził się kilka sekund później. Spojrzał na zegarek w telefonie.
- Jest dopiero szósta, co się stało?
- Nic ci się nie śniło?
                Zawsze, gdy spali razem ich sny się synchronizowały, zupełnie jak ich serca, czy oddechy. Gwen poczuła rumieniec wypełzający na jej policzki. Roześmiał się i opadł na plecy, uderzyła go w pierś.
- Arturze. Nie śmiej się – ale sama nie mogła ukryć uśmiechu.
                Podniósł się na łokciach, ich twarze były bardzo blisko.
- Pocałuj mnie – wyszeptał.
                Spełniła jego prośbę, przywierając do niego delikatnie wargami. Złapał ją zębami.
- Chcesz dokończyć swój sen?
- Arturze – roześmiała się. – A jeśli nawet tak?
                Chłopak uśmiechnął się szelmowsko. W jego srebrnych oczach pojawiły się radosne iskierki. Usiadł i posadził ją sobie na udach. Całował ją mocno i powoli, jego ręce błądziły po jej brzuchu i plecach. Zapuszczał się coraz wyżej i odważniej. W końcu zdjął z niej koszulkę i rzucił ją na podłogę. Patrzył na nią z niemym zachwytem wypisanym na twarzy.
- Jesteś piękna – wyszeptał całując ją po obojczyku.
                Jęknęła, gdy ugryzł jej ucho.
***
                Las w maju tętnił życiem. Wysoko w koronach drzew latały ptaki, które od rana koncertowały. Idealnie stapiały się w harmonię i prowadziły melodię. Gwen szła z przodu prowadząc Artura w stronę jeziora, w tataraku słychać było żaby. Słońce odbijało się od powierzchni jeziora, tworząc z niego ogromne lustro, w którym odbijały się leniwie płynące chmury. Wysoka trawa sięgała im ponad kolana. Artur złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Kocham cię – wyszeptał, opierając czoło o jej skroń.
- Ja ciebie też – zarzuciła mu ramiona na szyję.
- Gdzie idziemy? – Spytał, kołysząc się z nią na boki.
- Do Saphiry.
                Uniósł brwi, ale o nic więcej nie spytał. Szybko pokonali strome schody, każdy kolejny raz był prostszy i krótszy. Gdy zatrzymali się na pierwszym korytarzu, Gwen wyczarowała ognistego ptaka, który pofrunął przed nimi informując smoka o ich odwiedzinach, by nie próbował spalić ich na skwarki. Artur spojrzał na nią z zachwytem, pamiętał ten moment, gdy nie potrafiła zapanować nad sobą, a każdy wybuch złości mógł się skończyć utratą kontroli.
                Smoczyca leżała na półce skalnej, jej chore skrzydło było rozłożone. Chłopaka uderzyło ogrom zniszczenia, które Morgana w nim zrobiła. Na pierwszy rzut oka było widać, że większość kości została złamana i nie zrosła się prawidłowo.
- Witajcie. Co was do mnie sprowadza?
- Znalazłam sposób, by cię uzdrowić Saphiro.
                Artur wziął głęboki, świszczący oddech. Saphira spojrzała najpierw na dziewczynę, a później przeniosła spojrzenie swoich szafirowych oczu na niego. Wzruszył tylko ramionami, Gwen była nieprzewidywalna i nieobliczalna, już dawno się nauczył, że nie można przewidzieć tego, co zrobi. Ufał tylko, że się przez to nie zabije.
                Gin sięgnęła do torby i wyjęła z niej sfatygowaną księgę, chwilę przerzucała strony. Znalazła odpowiednią i odwróciła ją w stronę smoczycy, która wyciągnęła głowę, by przeczytać zapiski.
- Może się udać – powiedziała z nadzieją w głosie Gwen. – Sprawdziłam, autorką tego równania była Agnes władała dwoma żywiołami: powietrzem i wodą. Wystarczy mi sił, by przekazać tą energię.
- O co chodzi? – Artur podszedł do niej i położył dłonie na biodrach dziewczyny. Spojrzał na skomplikowane znaki i wzory, ale nic mu nie mówiły. – Co chcesz zrobić?
- Ginevra chce mnie uleczyć – powiedziała szybko Saphira, spojrzała na swoje zranione skrzydło i Artur zrozumiał, dlaczego Gwen była tak bardzo zdeterminowana, by pomóc smoczycy. Ból w jej oczach był nie do opisania.
- W kamieniu, w którym umieściłam Excalibura zamknięta jest ogromna ilość mocy. Podczas, gdy go dobędziesz, będę mogła ją przenieść na coś innego – złapała jego ręce i spojrzała mu w oczy. – Nic mi nie będzie. Mam wystarczającą moc.
                Jakby na dowód wyciągnęła przed siebie ręce. Ziemia zadrżała i przez podłogę przebiegła głęboka rysa, z której wydobył się potok wody, a także grube macki bluszczu, który popełzł po kamiennych ścianach, wbijając się w każdy zakamarek. Na jej dłoniach pojawiły się pióropusze ognia, czekające na rozkaz. Nagle uniosły się z trzaskiem na kilka metrów w górę, rozjaśniając mrok.
- No dobrze – zaczął Artur niepewnie. – Ale nadal nie wiemy, gdzie on jest.
                Gwen uśmiechnęła się.
- Stoisz na nim.
                Kilka minut później znaleźli się na dnie jaskini. Gwen oparła jedną rękę na łopatce smoczycy. Ich oczy zajaśniały złotem. Błyszczały zupełnie jak małe słońca. Dziewczyna czuła energię swobodnie przepływającą miedzy nią, a ogromnym smokiem obok. Saphira spojrzała na nią lewym okiem. Skinęła głową. Zaczęła nucić jeden ton, wkrótce znalazła właściwy, który już sam potoczył się w melodię. Słowa wypływające z jej ust ledwo przypominały jakikolwiek współczesny język. Były miękkie i śpiewne, dużo bardziej sklejające się razem niż nawet francuski. Płynęły, a pod ich wpływem drżała ziemia. Dziewczyna i smoczyca szły ramię w ramię w głąb, otwierającego się korytarza. Nad nimi zamykało się półokrągłe sklepienie. Drogę oświetlała im ich aura. Artur czuł moc, która z nich emanowała. Napełniała go ciepłem.

- O matko – wyszeptał. 

~*~*~*~
Cześć Misie!
Udało mi się wreszcie skleić ten rozdział, wiem, że większą jego część zajmuje sen, ale nie chciałam dodawać go jako miniaturkę zbyt wiele znaczy, w sensie, będzie miał duży wpływ na dalszą historię. Chyba xd Kto wie, co dalej tak naprawdę, bo ja nie jestem do końca pewna.
Cieszę się, że zaszłam tak daleko. Chciałabym jeszcze Wam podziękować za to, że ze mną jesteście i czytacie, co piszę.
Mam nadzieję, że w wakacje będziecie mieli więcej czasu i skleicie dla mnie dwa zdania w komentarzu co? :)
W sumie ten rozdział powinien być zadedykowany dla moich przyjaciół w podzięce za cudowną sobotę <3
Zapraszam Was na mojego aska, gdzie chętnie odpowiem na Wasze pytania.
Kocham Was,
Raven.
PS. Zadowoleni ze świadectw? 

7 komentarzy:

  1. Pierwsza! Przepraszam nie mogłam się powstrzymać. Rozdział cudowny (zresztą jak zawszę). Czekam na rozwinięcie akcji w związku co do Saphiry i miecza. Przepraszam, że komentarz taki krótki ale myślę , że twe dzieło przemawia samo za siebie :3. No to skleciłam dla ciebie te dwa a nawet więcej zdań <3 .Mam nadzieje, że szybko nie przestaniesz pisać. Życzę ci duuużo weny, czasu i chęci. Oczywiście z niecierpliwością czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo dziekuje bardzo!!! ❤
      teraz mam tydzien wakacji, wiec cos na pewno skeje :D

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Kurczę, kurczę, kurczę!
    Dlaczego ten rozdział był taki króciutki?! Pochłonęłam go zbyt szybko!
    Jejku, ten sen <3 To było strasznie urocze, wiesz? Kobieta tęskniąca za swoim księciem, kobieta ciesząca się z powrotu swojego króla, kobieta zakochana.
    Ale moment w jaskini także mnie troszkę powalił na kolana. Czułam się tak, jakbym była tam z nimi, naprawdę! Cudowne uczucie, musisz kiedyś spróbować, hah.
    Życzę bardzo dużo weny i czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam, Julie.
    PS. Przepraszam, że tak długo nie pisałam komentarzy, ale czas i szkoła nie były po mojej stronie :(

    OdpowiedzUsuń
  3. NARESZCIE! Przeczytałam wszystko. I jedno pytanie mi nie daję mi spokoju. CO TERAZ?!
    Już rozumiem wszystkich kiedy mówili, że rozdział jest za krótki i czemu tak długo muszą czekać. Ja miałam jeszcze fajnie, ponieważ mogłam czytać ciągiem 24 rozdziały. Teraz mam pustkę. Co ja biedna mam ze sobą zrobić!? Muszę ci życzyć tylko weny, weny i jeszcze raz weny!
    Chociaż są plusy tego. Mogę się wziąć za moje opowiadanie!
    Poza tym muszę się pochwalić co do świadectwa. Mam z paskiem! Czyli tak jestem zadowolona.
    Co do rozdziału to cudowny! Ten sen był boski. I Gwen, Sapfira i miecz. Ach nie mogę się naprawdę doczekać reszty.
    Kochana błagam Cię. Nie będę pisała, żebyś szybko napisała następny rozdział. Gdyż rozdział ma być po prostu dobry. Więc życzę ci dużo chęci, weny i czego tam jeszcze sobie zażyczysz.
    Całuję, Melete

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam tylko nadzieję, że Arturowi się uda z Excaliburem, w sumie to Artur, jemu się uda. Strasznie się ciesze, że Gwen chce pomóc Sephirze, to takie cudowne wiedzieć, że znalazły tą więź xD Obyś tylko szybko napisała kolejny rozdział xD Tak uwielbiam tego bloga, że serce mi się kraja jak myślę o tym, że już zmierzasz ku końcowi (no chyba, że będzie sequel <3). Życzę słonecznych i wesołych wakacji xD ;****

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana! Nominuję Ciebie i Twój cudowny blog do LBA! Gratuluję i zasłużyłaś na to. http://kochamciewieszotym.blogspot.com/2015/07/liebster-blog-award.html
    Jak coś to mój pierwszy blog ;)
    Pozdrawiam i całuję :*

    OdpowiedzUsuń

Alis