czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 16.

                Niewielki pokój z łazienką, wychodził na białą plażę. Gwen położyła torebkę na wysokim łóżku i dotknęła miękkiej pościeli. Słyszała kroki Artura rozkładającego ich bagaże. Podeszła do ogromnego okna, wychodzącego na morze. Niebieskie fale uderzały o piasek, tocząc pianę. Kilka osób, w tym dwójka małych dzieci bawiła się na wybrzeżu. Chłopak jeszcze przez chwilę rozmawiał z pracownikiem hotelu, drzwi zamknęły się cicho za mężczyzną.
                Artur westchnął i przetarł oczy. Widziała jego odbicie w szybie. Mam rozczochrane włosy, podkrążone oczy. Wspominał, że ma coraz gorszy kontakt z ojcem. Zrobił kilka kroków w jej stronę, ale nagle się zatrzymał. Patrzył na ekran swojego telefonu, dziewczyna zmarszczyła brwi. Chłopak cisnął komórką przez pomieszczenie. Urządzenie odbiło się od łóżka i wylądowało na podłodze. Gwen podeszła do niego szybko i złapała go za rękę.
- Co jest?
                Artur usiadł na łóżku i ukrył twarz w dłoniach. Nic nie mówił. Pogłaskała go po twarzy. Sińce pod oczami, odcinały się od jego bladej skóry.
- Gwen, nie przejmuj się.
                Prychnęła głośno, może zbyt głośno. Zrzuciła trampki i wspięła się na łóżko. Usiadła za plecami Artura i oparła się o wezgłowie łóżka. Po chwili chłopak położył głowę na jej udach. Zaczęła go głaskać po włosach, zamknął oczy, skupiając każdy nerw ciała na jej palcach gładzących jego skórę.
- Jak mogę się nie przejmować? – Milczał. – To tak jakbyś ty przestał się mną przejmować, potrafiłbyś?
                Kącik ust chłopaka powędrował do góry. Dotknęła palcami jego warg.
- Nie. Nie rozumiem go – uniosła brwi do góry. – Najpierw wydziera mnie z Londynu, tylko po to, żeby mógł wychować dziecko Cathlin na wsi – udała, że nie słyszy pogardy w jego głosie. – A teraz chce wrócić. Nie wiem po co.
- Arturze – głos odmówił jej posłuszeństwa. – O czym ty mówisz?
                Chłopak usiadł, kładąc rękę na jej udzie. Zamrugała, żeby odpędzić łzy z oczy. Dotknął jej twarzy, pragnąc dodać jej otuchy.
- Ojciec chce wrócić na uczelnie. Do Londynu.
                Gwen wzięła chrapliwy oddech. Artur przytulił ją mocno do siebie.
                Powtarzała sobie w myślach, żeby się nie rozpłakać. Za dużo łez. Wzięła ciężki oddech, jednocześnie starając się uspokoić. Zamrugała powiekami, odganiając z oczy niepotrzebne krople wody.
- Co na to Cathlin?
                Artur odsunął jej włosy z twarzy i założył je za ucho dziewczyny. Pod wpływem morskiego powietrza czarne włosy Gwen zaczęły się zwijać w delikatne loki. Światło załamywało się na nich, powodując, że mieniły się złotymi pasemkami.
- Kocha Londyn, tam jest cała jej rodzina - dziewczyna otarła policzki dłońmi. Chłopak uśmiechnął się krzywo. – Ale trzyma moją stronę.
                Zadzwonił telefon Artura, który nadal leżał pod oknem. Żadne z nich nie ruszyło się, by go odebrać. Artur ułożył ją w swoim ramionach, opierając czoło o głowę dziewczyny. Gwen wsłuchiwała się w jego nierówny oddech, który stopniowo się uspokajał. Gorące powietrze, które wydychał drażniło jej kark. Splotła swoje palce z palcami Artura i przytuliła je do piersi. Było im coraz trudniej, a w perspektywie nie pojawiało się nic, co mogło by to zmienić.
***
                Artur uchylił powieki, jasne światło poranka odbijało się od białych ścian pokoju i raziło go. Zamknął oczy, pragnąc wykraść jeszcze kilka sekund snu. Poczuł ruch obok siebie, chłodną skórę ocierającą się o jego stopę. Gwen ziewnęła głośno. Pocałowała go w czubek nosa.
- Cześć – szepnęła, ocierając się o jego policzek.
                Uśmiechnął się i przyciągnął ją do siebie, położyła się na jego brzuchu, opierając się nogami obok jego bioder. Złapał ją za uda, które ostatnimi czasy przestały przypominać patyki i zaokrągliły się w odpowiednich miejscach. Taka podobała mu się bardziej. Emanowała wtedy kobiecością i seksapilem.
- Cześć – powiedział, nie odrywając ust od jej miękkiej skóry. Przeciągnął wargami po jej brodzie. – Która godzina?
- Dobra na brunch.
                Roześmiał się.
- Czyli śniadanie przespaliśmy.
                Gwen usiadła na jego biodrach i udała, że spogląda na zegarek na nadgarstku. Pogładził jej plecy.
- Przestali je podawać jakąś godzinę temu.
                Chłopak podparł się na łokciach. Jego kasztanowe włosy odstawały pod różnymi kątami, jeden z kosmyków opadał na czoło, odsunęła go z czułością. Spojrzał na nią, na jej pogniecioną koszulkę, krótkie spodenki. Pachniała malinowym żelem pod prysznic. Poprzedniego dnia udało im się zejść na kolację do pobliskiej restauracji i wrócić do pokoju. Artur nie zdawał sobie sprawy, że był aż tak zmęczony. Cała sytuacja w domu i Morgana, czająca się w cieniu dawały mu ostro w kość. Dziewczyna miała znamię nad prawym pośladkiem.
                Dotykając jej delikatnego ciała, zastanawiał się, skąd u niej tyle siły. Siły, która pozwalała jej się trzymać razem. Przecież każdy ich dzień, mógł być tym ostatnim. Ich wróg nie zniknął, czekał na odpowiedni moment. Pytanie nie brzmiało „czy”, ale „kiedy zaatakuje”. Bał się. Był przerażony tym, że nie mają niczego, czym mogli by się bronić.
- Nie myśl o tym – szepnęła.
                Wykrzywił się lekko. Gwen dotknęła dłonią jego szorstkiego policzka.
- Gwen…
- Arturze, proszę. Tylko dwa dni.
- Odwlekasz to, co i tak nieuniknione. Nie możemy wiecznie unikać rozmowy na jej temat.
                Odwróciła głowę i zamrugała powiekami. Widział, że tak samo jak on, boi się. Zeskoczyła z łóżka i podeszła do otwartego okna. Morska bryza szarpała jej włosami. Usiadł, wpatrując się w jej plecy.
- Ona czegoś szuka.
- Arturze!
- Czegoś, czego i my powinniśmy szukać – usłyszał chrapliwy oddech dziewczyny. – Księgi? Saphiry? Broni?
                Gwen zatrzasnęła okno, szyby zadygotały. Gwen zacisnęła dłonie w pięści, zbielały jej knykcie. Drżała. Chłopak odrzucił kołdrę i podszedł do niej. Zanim jej dotknął, rozległ się huk pękającego szkła. Szklanki, które stały na stoliku rozpadły się w drobny mak.
- Uspokój się – złapał ją za ramię i odwrócił w swoją stronę.
                Wpadła w jego ramiona, wydając z siebie zduszony szloch. Całe spięcie, które trzymała w sobie, nagle się rozeszło i stała się wiotka, nie potrafiąca się utrzymać na własnych nogach.
- Nie panuję na tym! – Zapłakała. – Nie wiem, jak korzystać z tej mocy. Nie potrafię jej użyć, by nas chronić! Nie mogę, nie mogę…
                Chłopak usiadł z nią na podłodze. Gwen wczepiła się w jego tors, jakby tylko dzięki niemu się trzymała. Pozwolił jej płakać, sam miał wielką ochotę to zrobić, ale zdawał sobie sprawę, że któreś z nich musi się trzymać. Artur gładził jej miękkie włosy, nie mówił nic, nie musiał, ale też nie chciał. Gorący i urywany oddech dziewczyny ogrzewał jego szyję.
- Przepraszam – powiedziała, gdy się uspokoiła.
                Artur pocałował ją w czoło.
- Nauczysz się. Jesteś zdolną i silną kobietą, która może wszystko. Wierzę w ciebie.
                Roześmiała się. Otarła łzy, spoglądając w jego oczy. Przyciągnął jej twarz do siebie, ich oddechy mieszały się, tak jak i zresztą ich usta i ramiona. Starła kciukiem zagubioną łzę, która pojawiła się na jego policzku.
- Poza tym potrafisz nas chronić – mruknął jej do ucha. – Gdyby nie ty, Saphira zamieniła by nas w skwarki.
                Gwen uśmiechnęła się i pocałowała go krótko. Złapał ją za brodę, nie pozwalając jej się odsunąć. Jego dłonie gładziły jej plecy, objęła szyję chłopaka, głaszcząc kasztanowe włosy. Artur wstał, pociągając ją za sobą. Spojrzeli sobie w oczy. Gin starała się uśmiechać.
- Jestem głodna – stwierdziła, wodząc opuszką po jego żuchwie. – Co myślisz o lunchu?
- To jedna z najmądrzejszych rzeczy, jakie dzisiaj powiedziałaś.
                Leżał na łóżku, przyglądając się Gwen, która w łazience przygotowywała się na imprezę. Lubił się jej przyglądać, gdy się malowała. Starała się wtedy dla niego, chciała się mu podobać. Choć dla Artura nie miało żadnego znaczenia, czy jest w delikatnym, mocnym, czy w ogóle bez makijażu, czy jej włosy są proste, skręcone, czy związane. Mimo to lubił na nią patrzeć, wydawała mu się taka harmoniczna. Długie nogi przechodzące w okrągłe biodra, które zwężały się w talię. Wszedł do łazienki, opierając się o ścianę. Gin spojrzała na jego odbicie w lustrze. Uśmiechnęła się. Nie odwracając się, wyciągnęła ku chłopakowi wolną rękę. Podszedł do niej i objął ją w talii.
- Ładne perfumy – powiedziała, głaszcząc go po karku.
- Mogę ci pożyczyć – zaśmiała się z żartu i sięgnęła do kosmetyczki po własny flakon. – Pięknie wyglądasz.
                Przesunął rękę z jej talii, na biodro i niżej na udo. Przyglądał się jej reakcji w lustrze, uważnie obserwowała każdą zmianę w jego twarzy. Złapała jego dłoń, zanim zdążył ją wsunąć pod sukienkę. Uśmiechnęła się słodko i obróciła w jego ramionach, nadal trzymała go za rękę.
- Na wszystko musisz zasłużyć.
                Wygładziła jego koszulę i rozpięła dwa guziki. Artur objął ją wolnym ramieniem w pasie.
- A coś na zachętę?
                Roześmiała się perlistym śmiechem i pocałowała go w policzek, zostawiając na nim ślad czerwonej szminki. Ujął jej brodę i spojrzał jej w oczy, w złotych tęczówkach odbijało się jasne światło, a w rozszerzonych źrenicach widział swoje odbicie. Delikatnie musnął jej wargi, Gwen rozchyliła je lekko, ale on się odsunął.
- Artur!
- Nie ma nic za darmo, skarbie – roześmiał się, widząc jej minę. – Myślisz, że mogę tak iść? – Spytał, naciągając policzek, by przyjrzeć się odciskowi jej ust.
                Starła je wacikiem, nasączonym wodą micelarną.
- Na ustach masz lepsze.
                Miała racje, usta chłopaka miały karmazynowy odcień, ten sam, który jej szminka. Poklepała go w policzek i wyszła z łazienki. Wsunęła na stopy czarne szpilki i spojrzała na niego, unosząc lekko jedną brew.
- Idziesz?
                Artur uśmiechnął się do swojego odbicia. Podszedł i splótł ich palce razem. Patrzyli przez chwilę na nie, jakby nie mogli się przyzwyczaić do ich widoku.

- Prowadź.

~*~*~*~
Wesołych Świąt Bożego Narodzenia!
To nie choinka, a blogosfera.
Nie siedzimy przy wspólnym stole, ale łączy Nas internet.
Także w dziwny sposób przekazuje Wam ten dziwny prezent, nie najlepszy, ale jakiś :)
Mam nadzieję, że jest w miarę okej :) Zróbcie mi prezent i skomentujcie go ładnie, proszę :D

6 komentarzy:

  1. Piękny rozdział!!!! Uratowałaś mnie przed oglądaniem kiepskich <3 a tak poza tym to rozdział naprawdę świetny! Czekam tylko na "akcję" z Morganą <3 uważaj nadchodzę!!!!!
    Pozdrawiam
    theeternalkids.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. <3 <3 <3 <3 <3 - jestem nie nasycona i pragnę więcej xD Rozdział cuuuuudowny (przepraszam, że dopiero dzisiaj,ale jak wiadomo święta=mało czasu dla siebie) no iz racji tego, że święta minęły i to życzę Ci szczęśliwego Nowego Roku i duuużo weny i pomysłów i żeby nie długo pojawił się kolejny rozdział :* :* :* <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział! Oni są tacy słodcy! <3 Uwielbiam. Współczuję im. Ciągle muszą myśleć o Mordganie. Kiedy zaatakuję i w ogóle. Ja bym oszalała! Podziwiam ich.
    Pozdrawiam, Melete

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział! Oni są tacy słodcy! <3 Uwielbiam. Współczuję im. Ciągle muszą myśleć o Mordganie. Kiedy zaatakuję i w ogóle. Ja bym oszalała! Podziwiam ich.
    Pozdrawiam, Melete

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Alis