wtorek, 9 grudnia 2014

Miniaturka: Pierwsze spotkanie

Dziękuję Torii, za to, że mnie zainspirowała
do napisania tej miniatury.


               Artur zatrzymał konia, kara szyja zwierzęcia błyszczała od potu. Poklepał ją w podziękowaniu za trud drogi, którą ogier mu ofiarował. Obok niego Merlin zsuwał się nieporadnie z siodła, chłopak był niezbyt wysokim, drobnym brunetem o haczykowatym nosie i wesołych oczach. Podszedł do nich właściciel gospody.
- Czego tu szukacie? – Zapytał.
                Światło z lampy, którą trzymał rzucało cienie na jego twarz, pogłębiając zmarszczki wokół oczu. Artur zeskoczył z konia i podszedł do mężczyzny.
- Noclegu. Chcielibyśmy napoić i nakarmić nasze konie. Uczciwie zapłacimy – dodał szybko. Czasy były ciężkie, każdy musiał o siebie dbać.
- Zgoda, zostawcie tu swoje konie, mój syn się nimi zajmie. Zapraszam do środka.
                Zaprowadził ich wąskimi schodami na piętro. Kluczem przypiętym do pasa, otworzył pierwsze drzwi. W ciemnym pokoju stały dwa łóżka, stół, na którym stała miska i prowizoryczny parawan, za którym mogli się przebrać. Artur wyjął z sakiewki kilka złotych monet i zapłacił z góry za nocleg.
- Na dole odbywają się tańce, zapraszam – powiedział gospodarz, licząc pieniądze i chowając je do swojej sakwy.
                Mężczyźni podziękowali i zamknęli drzwi za sobą. Merlin zrzucił swoją kurtkę i padł na pierwsze z brzegu łóżko. Artur odpiął od pasa miecz i oparł go o ścianę, podszedł do miski z wodą i obmył twarz, zmywając z niej trudy podróży. Spojrzał na swoje odbicie w popękanym lustrze, jego srebrne oczy były zmęczone, a skóra powoli odzyskiwała zwykły kolor. Odwrócił się, by powiedzieć coś do swojego sługi-przyjaciela, ale Merlin spał mocno, z twarzą przyciśniętą do poduszki i ręką zwisającą z łóżka. Artur położył ją obok chłopaka i cicho zamknął za sobą drzwi.
                Już schodząc po schodach, słyszał dochodzącą z dołu muzykę. Stanął w progu i spojrzał na tańczących. Kilka dziewczyn, w jego lub trochę młodszych tańczyło, trzymając się za ręce. Każda miała na głowie wianek z polnych kwiatów. Ich sukienki wirowały wokół ich nóg, a stopy poruszały się nadzwyczaj szybko.
                Nagle muzyka się zmieniła i na parkiet wkroczyli mężczyźni. Jedna z dziewczyn, wysoka blondynka o okrągłych policzkach złapała go za rękę, śmiejąc się głośno zaciągnęła go na środek sali. Znał ten taniec. Podskakując, wykonywali serię obrotów. Minęła tylko chwila, gdy zatracił się w muzyce i w tańcu. Przy kolejnym obrocie, poczuł smagnięcie włosów na policzku. Spojrzał na dziewczynę, której warkocz go uderzył. Miała kruczoczarne włosy, sięgające talii. Delikatnie opaloną cerę, co zdradzało, że jest wieśniaczką, która pracuje w polu. Nastąpiła zmiana kroków i mężczyźni musieli objąć partnerki w talii. Spojrzał w jej oczy, złote tęczówki odbijały światło świec. Pachniała kwiatami, które wplotła we włosy. Miała delikatne dłonie, które położyła na jego ramionach.
                Mimo, że ich dotyk trwał tylko kilka sekund, poczuł prąd, przebiegający przez ich ciała. Dziewczyna zaszczyciła go tylko krótkim spojrzeniem i puściła go. Stał przez chwilę oszołomiony, zapominając o tańcu. Ukradkiem zszedł z parkietu i usiadł przy stole, dopiero wtedy poczuł jaki jest głodny. Zjadł duży kawałek kurczaka i popił go kilkoma kielichami wina. Wytarł palce w serwetę i rozejrzał się po sali. Brunetka stała ze swoimi koleżankami po przeciwległej stronie pomieszczenia, towarzyszyło im kilku mężczyzn, którzy byli już mocno wstawieni. Jeden z nich wyjątkowo mocno naprzykrzał się złotookiej.
                Artur wstał szybko i podszedł do nich. Złapał chłopaka za koszulę i pchnął na ścianę. Kilka osób spojrzało na nich ze zdziwieniem, ale impreza zbliżała się powoli do końca, więc nikt nie zwrócił na nich uwagi.
- Nie rozumiesz słowa „nie”? – Wysyczał.
                Artur górował nad nim o głowę, był też szerszy w ramionach. Bez wątpienia lepiej walczył, w końcu był najlepszym rycerzem Camelotu i pod tym względem dumą króla Alexandra. Dziewczyna położyła mu dłoń na łopatce.
- Wystarczy.
                Jej głos był jak delikatne dzwonki: wysoki i melodyjny. Serce Artura przyspieszyło. Dziewczyna złapała go za rękę, splatając ich palce razem. Wyciągnęła go z sali biesiadnej i zaciągnęła na dwór. Księżyc oświetlał łąki i lasy, rozpościerające się wokół gospody. W oddali stało kilka domków, niewielki zameczek i kościół.
- Dziękuję – powiedziała, uśmiechając się do niego. – Mam na imię Ginewra.
                Przez chwilę zastanawiał się, czy nie skłamać, czy nie rozpozna w nim księcia. Bał się, że gdyby odkryła kim jest uciekłaby, chciał, żeby została, żeby mógł ją poznać. Mógł tu zostać kilka dni, wyjechał, żeby odpocząć, zebrać myśli – co jego ojciec gorąco popierał. Pewnie myślał, że Artur będzie rozmyślał o małżeństwie, o którym Alexander coraz częściej wspominał. Jednak on nie chciał się żenić z obowiązku, chciał się zakochać. Poślubić tą kobietę, którą będzie kochać także jego, a nie jego koronę, czy tytuł.
- Artur – odpowiedział i pocałował jej dłoń.
                Nie uśmiechnęła się. Cofnęła rękę i ukryła dłonie w fałdach sukni. Nie patrzyła na niego. Wpatrywała się w okrągłą tarczę księżyca, która oświetlała jej gładką cerę. Chłopak nie wiedział, co powiedzieć, jak rozpocząć rozmowę. Dziewczyna usiadła, przyglądała się zniszczonej skórze dłoni.
- Jesteś rycerzem, prawda?
                Artur spojrzał na nią, unosząc brwi. Usiadł obok niej, zdjęła wianek z włosów i zaczęła skubać drobne kwiaty. Jeden z jej paznokci, był złamany. Skórki odchodziły od częstego kontaktu z wodą. Musiała być służącą w domu jednego z lordów lub jakiegoś bogatego mieszczanina. Jednak jej włosy były gładkie i błyszczące, spływały jej na plecy. Była szczupła, ale też nie zbyt chuda. Jak to określali rycerze „zaokrąglona w odpowiednich miejscach”.
- Po czym poznałeś.
                Uśmiechnęła się. Urwała płatek jednego z fiołków i zdmuchnęła go na ziemię.
- Masz odciski na dłoniach w odpowiednich miejscach. Wyglądasz lepiej niż inni. Jest w tobie jakaś królewskość. Kim jesteś Arturze?
- To nie jest ważne teraz, chciałbym poznać ciebie.
                Dziewczyna spojrzała na niego, ale radosne promienie błyszczały w jej oczach. Po chwili jednak zniknęły. Artur nigdy nie widział dziewczyny, która zachowywała się tak naturalnie w jego obecności. Zazwyczaj czuł ich zdenerwowanie, jakby próbowały je przelać na niego.
- To nie takie proste – powiedziała i wstała. Obróciła wianek w dłoniach i położyła go na jego kolanach. – Do zobaczenia Arturze.
                Patrzył jak rusza w stronę wsi, odwróciła się tylko raz. Spojrzała na niego z błyskiem w złotych oczach. Dotknęła palcami ust i wykonała dłonią pół-obrót. Artur poczuł jak tężeje, ten gest był zarezerwowany dla ludzi, który obcowali ze smokami. Tak się pozdrawiali. Zastanawiał się, dlaczego go pozdrowiła w ten sposób. Ale pomimo wszystko odwzajemnił gest.

___
Pomysł na tą miniaturę wpadł mi podczas wf, gdzie Torii uczyła nas średniowiecznych tańców. Od dawna rozmyślałam, jak wyglądało pierwsze życie Artura i Gwen. Wiele moich pomysłów przemyciłam w ich snach. 
Pomyślałam, że mogłabym pisać takie miniatury raz na jakiś czas, żebyście mogli zrozumieć lepiej, dlaczego stosunki między Arturem, a Gwen są takie, a nie inne. No i o co chodzi ze zdradzą i dzieckiem. Ze spokojem, wszystkiego się dowiedzie :)) 
Mam nadzieję, że podoba Wam się takie spojrzenie na ich los, bo w końcu o przeszłości się nie zapomina, bo bez niej nie ma przyszłości, prawda? :)
Dobra kończę. Dobranoc kochani <3
                 

4 komentarze:

  1. Świetnie piszesz ;* Czuję się zaszczycona *^*

    OdpowiedzUsuń
  2. O jejku! Jakie to piękne! Uwielbiam czytać to co napiszesz! Pisz tak dalej a zdobędziesz miliony fanów na całym świecie! *wstawiam bardzo dużo wykrzykników, nie uważasz? XD*
    Pozdrawiam, Julia :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne Z już chcę czytać dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowna miniaturka! Genialny pomysł. Teraz dowiemy się jak się spotkali a to będzie takie romantyczne (chyba) Poza tym ugh... Jesteś świetna wiesz o tym? Pozdrawiam i całuję.
    Melete

    OdpowiedzUsuń

Alis