- Tak? - Spytała, jednocześnie ziewając.
- Wstawaj, jedziemy na wycieczkę - w jego głosie rozbrzmiewała wesołość, jak widać był typem faceta, który lubił zrywać się z samego rano.
Usiadła na łóżku, przetarła oczy i spojrzała na drzwi. Miała nadzieję, że dzwonek nie obudził jej matki, która po powrocie do domu prawie natychmiast padła do łóżka.
- Ale po co tak wcześnie - jęknęła do słuchawki, gwałtownie opadając na poduszki.
- Skoro już nie śpisz to, co za różnica? - Spytał przekornie.
Punkt dla ciebie, dodała w myślach.
- Powiesz mi chociaż dokąd jedziemy? - Zaprzeczył mruknięciem. - A jak mam się ubrać?
- Ciepło. A teraz uważaj, jedziemy motorem. Będziesz miała szansę się poprzytulać - rzucił uwodzicielsko do słuchawki. Przewróciła oczami, z jej gardła wydobyło się ciche westchnienie. - Nie wzdychaj tylko się zbieraj, będę za pół godziny.
W słuchawce rozległo się piknięcie. Rozmowa zakończona. Podniosła się z łóżka i weszła pod prysznic, szybko się wykąpała i umyła włosy. Szybkim pociągnięciem pędzla narysowała kreskę na powiece i wytuszowała rzęsy, podkreśliła kości policzkowe bronzerem i przejechała usta błyszczykiem. Skropiła szyję perfumami. Owinięta w ręcznik weszła do garderoby i ubrała się w dżinsowe rurki i czarny, luźny sweter. Starała się jak naciszej zejść po schodach, ale jeden z nich i tak zaskrzypiał pod jej ciężarem.
- Dzień dobry Gwen - usłyszała melodyjny głos swojej matki. Aurora wyszła ze swojego gabinetu, ubrana w spodnie od dresu i poplamiony farbą T-Shirt. Pod prawym okiem miała żółtą plamę. - Wybierasz się gdzieś?
- Tak, jadę na wycieczkę z kolegą. Czemu malujesz o tak wczesnej porze?
Aurora uniosła brwi, jej wargi wygięły się w uśmiechu. Spojrzała ponad jej ramieniem przez okno. Gwen także się odwróciła i zobaczyła Artura zatrzymującego swój motocykl przed domem. Zdjął kask i przeczesał włosy palcami.
- Obudziłam się, czując, że muszę przenieść swoje myśli na płótno. Kto to?
- Artur Creagh. Właśnie z nim jadę.
Kobieta pokiwała głową.
- Mężczyzna na motocyklu - westchnęła. - Masz mój gust córeczko - powiedziała z ciepłym uśmiechem. - Mogę go poznać?
Gwen skinęła głową. Wysunęła stopy w trampki, naciągnęła na ramiona czarną parkę i wyszła na werandę. Aurora kroczyła lekko za nią, na nogach miała materiałowe baletki, a na ramiona narzuciła obszerny kardigan. Objęła się szczupłymi ramionami, stając obok córki. Artur uśmiechnął się do nich lekko, wbiegł po schodach.
- Dzień dobry pani Ravenscar - przywitał się grzecznie.
Kobieta wyciągnęła ku niemu rękę.
- Mów mi Aurora - odpowiedziała, chłopak uścisnął jej dłoń i przeniósł wzrok na Gwen.
Jego srebrne oczy wpatrywały się w nią tak mocno, że czuła jakby spoglądał na dno jej duszy.
- Nie masz nic przeciwko, żebym porwał Gwen na cały dzień? - Dziewczynę zdziwiło jak szybko przeszedł z jej matką na "ty".
Kobieta pokręciła głową i cmoknęła córkę w policzek.
- Dobrej zabawy - powiedziała i wróciła do domu.
- Pa mamo - Gwen spojrzała na chłopaka, który obracał w palcach kluczyki. - To jaki jest plan?
Artur uśmiechnął się pod nosem. Wyciągnął do niej rękę, którą delikatnie ujęła. Spletli palce, dziewczyna przyglądała się przez chwile ich splecionym dłoniom. Stanęli przy motocyklu, chłopak ostrożnie założył jej kask na głowę.
- Wszystkiego dowiesz się w odpowiednim czasie.
Silnik obudził się z rykiem. Gwen objęła chłopaka w pasie, łapiąc się sprzączki jego paska. Oparła głowę o jego plecy, para z jej ust osadzała się na przyłbicy kasku. Wiatr szarpał jej włosami, wychodzącymi spod kasku. Pędzili pustymi drogami, mijając lasy, farmy, niewielkie miasteczka. Obserwując słońce dziewczyna zorientowała się, że jadą na zachód, ale nic poza tym. Nazwy miast, które widniały na mijanych tablicach nic jej nie mówiły. Rozkoszowała się zapachem perfum Artura, świeżym powietrzem i prędkością. Zapadła w półsen i nawet nie zauważyła, kiedy zjechali z asfaltowej drogi i ruszyli leśnym duktem.
Artur wyłączył silnik i oparł motocykl na nóżce. Zdjął kask i powiesił go na kierownicy, Gwen poszła w jego ślady i powiesiła swój naprzeciw jego. Rozejrzała się po polanie, trawa była soczyście zielona, a rosnące na niej kwiaty były w każdych kolorach tęczy. Na jej środku rosło samotne potężne drzewo, jego grube konary były poskręcane. Jeden z nich zwisał nisko nad ziemią. Dziewczyna wciągnęła głośno powietrze. Była już tutaj, nie osobiście, ale we śnie.
Zarumieniła się.
- O czym myślisz?
Pomógł jej zsiąść i wyjął ze schowka plecak i zrolowany koc. Spojrzała na niego, nie bardzo wiedząc co opowiedzieć. Wzięła głęboki oddech, wciągając do płuc słodki zapach kwiatów.
- Byłam już tu - uniósł brew. Uśmiechnęła się. - Jakbym miała deja vu...
- Wiem, co masz na myśli - powiedział cicho, rozkładając koc pod rozłożystym dębem. Spojrzała na niego. Widziała w jego twarzy, że ze sobą walczy. Nie wiedział, czy chce o tym mówić. W końcu jednak wziął głęboki oddech i szepnął: śniłem o tym miejscu.
Położył się w cieniu drzewa, opierając głowę na zgiętym ramieniu. Pojedyncze promienie słońca tańczyły na jego policzku i sprawiały, że włosy chłopaka mieniły się różnymi odcieniami złota i czerwieni. Gwen widziała oczami swojej podświadomości swój sen, który nakładał się jak kalka na prawdziwy świat.
- Zrozumiem, jeśli uznasz mnie za totalnego wariata, ale...
- Tylko wariaci są coś warci - uśmiechnęła się do niego i położyła obok. Jego dłoń muskała jej udo.
- Gwen musisz wiedzieć, że ja mam sny. Odkąd skończyłem szesnaście lat. Byłaś w nich - dodał cicho. Gładziła kciukiem linię jego żuchwy, przymknął powieki, długie rzęsy rzuciły cień na policzki. - Na początku była tylko jedna scena, przez kilka miesięcy opatrywałaś moją ranę. Za każdym razem czułem ból i kiedy twoja ręką dotykała mojej skóry, on ustępował. Byłaś najpiękniejszą istotą, którą widziałem. Wiosną, gdy zobaczyłem cię siedzącą pod dębem, myślałem, że znów śnię. Jednak się myliłem, siedziałaś w Drew, chodziłaś do mojej szkoły. Sny się zmieniły - wiedziała, o czym mówi. Odkąd się poznali, sny wyciągały z jej pamięci coraz to inne wspomnienia. Na początku się im opierała, bała się ich, ale od jakiegoś czasu pozwoliła sobie się w nich zatracić. - Śniłem o twoim dotyku, pocałunkach. Były takie...
- Prawdziwe? - Spytała szeptem, jej palce znieruchomiały na jego policzku. - Realne? Wydawało ci się, że czujesz krople deszczu na policzku, moje dłonie na swojej twarzy, zupełnie jak w tej chwili?
Zgodził się krótkim skinieniem głowy. Zamknął oczy, zupełnie jakby zatracał się w jej słowach, dotyku. Podniósł się i usiadł po turecku, jego dłoń opadła na jej bioro. Kolano chłopaka znalazło się za jej plecami, ich twarze znajdywały się na tej samej wysokości. Ciepły oddech Artura muskał policzek dziewczyny. Srebrne oczy chłopaka pociemniały, miały kolor nieba kilka chwil przed burzą. Przesunął rękę wyżej, na jej krzyż. Poczuła ciepło rozchodzące się po jej ciele. Jego dłoń znalazła się dokładnie w tym samym miejscu, gdzie w śnie. Palcami drugiej ręki delikatnie ujął jej brodę. Ich twarze były tak blisko, że stykali się czubkami nosów.
- Wiesz, że nic nie musisz, prawda? - Szepnełą, drżącym głosem. Chciała, żeby wiedział, że te sny nie zrzucają na nich żadnego obowiązku.
- Wiem. Chce tego - powiedział cicho, jego oddech pachniał miętową pastą do zębów.
Gdy ich wargi się zetknęły, Gwen poczuła falę emocji, poruszającą każdą pojedynczą komórkę w jej ciele. Tęsknota, pragnienie i nieidentyfikowane ciepło przepłynęło przez nią. Wplotła palce w jego miękkie włosy. Jedwabiste usta chłopaka wyczyniały cuda z jej własnymi, ich języki prowadziły dziki taniec. Wszystkie te odczucia: jego dotyk, ciepło, a nawet smak wydawały się jej być doskonale znane, ale także nowe. Zupełnie, jakby uczyła się go na nowo. Przyciągnęła jego twarz bliżej, upadli na ziemię, śmiejąc się głośno.
Artur przesunął dłonią po jej talii, odchylając materiał kurtki. Przez cienki sweter poczuła ciepło jego ciała. Oplotła nogą jego nogę, jednocześnie przyciągając go ramionami za szyję. Badała dłońmi każdy skrawek umięśnionego torsu chłopaka i jego pleców. Drżał pod wpływem jej dotyku. Połaskotał ją po żebrach.
- Hej, nie rób tak - powiedziała, śmiejąc się. Próbowała się wyplątać z jego uścisku, ale chłopak skutecznie jej to uniemożliwił. Czuła jego ciężar, opierający się na jej brzuchu.
- Jak? - Spytał, jakby zupełnie nie miał pojęcia, o czym mówi. - Tak? - Połaskotał ją, wiła się, starając się unikać jego palców.
Przeturlała go na plecy i usiadła mu na brzuchu. Westchnęła z ulgą, słońce przyjemnie grzało, więc mogła już zdjąć parkę. Rzuciła ją na bok i związała włosy w artystycznego koka. Oparła dłonie na udach i spojrzała z góry na chłopaka. Uśmiechał się, włosy miał rozczochrane.
- Jesteś z siebie zadowolona? - Zapytał, unosząc brwi do góry.
- Tak.
Po chwili znów leżała na ziemi, przygnieciona jego ciężarem. Oparł łokieć koło jej głowy, podpierając się na nim. Artur odsunął grzywkę z czoła dziewczyny i założył kosmyk czarnych włosów za jej ucho. Zbliżył usta do jej ucha i mruknął zmysłowo:
- Nadal jesteś z siebie zadowolona, panno Ravenscar - jego wargi, musnęły płatek ucha Gwen.
- Tak.
Uśmiechnął się, a ona poczuła jak jego mocny wydech łaskocze jej szyję. Pocałował ją w to samo miejsce, a jego wargi zsunęły się wzdłuż jej tętnicy i zatrzymały się na jej obojczyki. Jęknęła cichutko, gdy przygryzł jej skórę. W jej umyśle pojawił się kompletny bajzel, wspomnienia mieszały się z teraźniejszością. Obraz dawnego Artura i teraźniejszego Artura nakładał się na siebie i mieszał jej w głowie.
Usiadła i przyłożyła palce do skroni. Chłopak objął ją i coś do niej mówił, ale jego słowa nakładały się z innymi, tworząc mieszaninę głosów, które wbijały się w jej umysł z siłą miecza. Powoli z każdym oddechem, uczyła się oddzielać wypływające wspomnienia od rzeczywistości.
- Gin? Gwen? Spójrz na mnie, hej - ujął ją za brodę i spojrzał jej głęboko w oczy. - Dasz sobie rade, tak? Przejdziesz przez to. - On wiedział, co jej jest. Wierzyła mu. Patrzyła w jego srebrne tęczówki i powoli sobie z tym radziła. Nakazała milczenie duchom przeszłości, chciała żyć teraźniejszością. - Widzisz? Już lepiej, prawda?
- Dlaczego?
Położyli się na kocu, skąpani w promieniach słońca, które coraz wyżej wznosiło się po błękitnym niebie. Leżeli obok siebie, jego dłoń na jej biodrze, gładząca plecy dziewczyny. Głaskała policzek Artura, szorstki od krótkiego zarostu. Lubiła to w nim, tą męskość, która była stałym elementem jego wyglądu.
- U mnie było tak, że wystarczył przyjazd tu, czy pojawienie się nad jeziorem, by wywołać salwę wspomnień - zaśmiał się cicho. - Ta łąka sprowadza ich wiele, prawda?
Przygryzła wargę, wiedziała, co ma na myśli. Widziała wspomnienia, o których mówił.
- Wróć. Jezioro? Nasz pomost?
- Stare ruiny, nie wiem dokładnie. Tam czuje coś, ale nic nie widzę.
Znała wszystkie stare kamienie w okolicy Banetown. Tak była przekona. Jako mała dziewczynka zbadała każdą ruinę, wszystko co miało ponad sto lat. Pomagała jej w tym matka, a ona jako kustosz muzeum wiedziałaby o jakiś ukrytych ruinach przy jeziorze.
- Zawieź mnie tam - poprosiła. Głos jej drżał. - Proszę, Arturze.
Spojrzał na nią z niepokojem.
- Co jest w nich tak niezwykłego?
Prychnęła z niecierpliwością.
- To, że według mnie nad jeziorem nie ma żadnych ruin. Więc jeśli faktycznie coś tam jest i czujesz tam coś, to ja też poczuję. No chyba, że po prostu boisz się nawiedzonych miejsc - dodała sarkastycznie.
Pocałował ją w usta.
- Zapomniałem, jak bardzo bywasz sarkastyczna, kiedy się denerwujesz - przewróciła oczami. - Nie pamiętam wielu rzeczy, ale mam jeszcze całe życie, by nauczyć się ciebie od nowa.
- Całe życie to szmat czasu, skąd pewność, że wytrzymam tyle z tobą?- Podniósł ją i objął w talii. Musiała odchylić głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- Raz nam się udało, możemy spróbować jeszcze raz - powiedział Artur i delikatnie pocałował jej wargi.
~*~*~*~
Ta da :3
Wiem, że króciutki, ale nie chciałam więcej w niego wpychać.
Dziękuję, za wspaniałe komentarze, za przesyłaną wenę (dotarła!) :)
Niestety poszłam do I klasy liceum (dla zainteresowanych II LO im. M. Kopernika w Lesznie. Mój profil to dwujęzyczny biolchem). Mam dużo godzin i do tego dojazdy + nauka, więc będzie ciężko z kolejnymi rozdziałami. Obawiam się, że będę pisać tylko w weekendy, więc kolejny rozdział nie pojawi się zbyt szybko. Z góry przepraszam :(|
Mam nadzieję, że podoba Wam się nowa/stara szkoła i, że mimo nauki macie trochę luzu.
Niestety poszłam do I klasy liceum (dla zainteresowanych II LO im. M. Kopernika w Lesznie. Mój profil to dwujęzyczny biolchem). Mam dużo godzin i do tego dojazdy + nauka, więc będzie ciężko z kolejnymi rozdziałami. Obawiam się, że będę pisać tylko w weekendy, więc kolejny rozdział nie pojawi się zbyt szybko. Z góry przepraszam :(|
Mam nadzieję, że podoba Wam się nowa/stara szkoła i, że mimo nauki macie trochę luzu.
Trzymajcie się kochani,
Kocham Was <3
Powiem ci ze ja takze poszlam do 1 LO im. Kopernika w Czestochowie (taki zbieg okolucznosci xD) doskonale rozumiem o co chodzi z nauka itp. Rozdzial niesamowity, cudowny, dech zapiera, serce przyspiesza. Taak wczolam sie :D Bede czekac na cd.
OdpowiedzUsuńPiszesz lepiej, niż większość autorów, których znam.Naprawdę, jest się czym zachwycić.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jak zwykle c: Nie mogę doczekać się kolejnego.
Jeśli masz już wenę, to ja chciałabym przysłać Tobie mnóstwo czasu i chęci c:
Daj mi znać, jeśli pisałabyś książkę.
Cudowny! :) Przepraszam, czytam na bieżąco, ale nie komentuję systematycznie, musisz mi wybaczyć. Raven, czekamy na nowy rozdział, nie katuj nas :) Wiem, że liczba komentarzy pod rozdziałami nie jest zachwycająca, ale jestem pewna, że mnóstwo osób czyta i po prostu z lenistwa nie komentuje. Nie zrażaj się. I pisz dla nas, nawet tych nielicznie udzielających się, bo masz wielki talent, a my chcemy czerpać z niego, jak najwięcej korzyści, czyli więcej świetnych opowiadań :*
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! Nareszcie nadszedł ten dzień kiedy się doczekałam. Gwen i Artur... Szkoda mówić. Bardzo ciekawy rozdział. Ta przeszłość! Dobrze. że jej to powiedział.
OdpowiedzUsuńZabieram się za resztę rozdziałów.
Pozdrawiam, Melete