Artur wyłączył silnik motocyklu przed swoim domem, na podjeździe stał czerwony kabriolet. Gwen zdjęła kask i rozejrzała się po pustym podwórku, pod pergolą siedziała smukła blondynka, oklurary zsunęły się jej na czubek nosa, ale zdawała się tego nie zauważać, zaczynana w książce. Beauty wybiegła zza domu, szczekając głośno. Chłopak pogłaskał psa, tarmosząc mocno jej uszy. Suczka machała ogonem, ciesząc się na jego widok. Po chwili podeszła do Gwen, prosząc się
o pieszczoty.
o pieszczoty.
- Arturze - kobieta wstała i położyła dłonie na lekko zaokrąglonym brzuchu. Gwen starała się ukryć wyraz zdziwienia na twarzy. Artur nie wspominał, że jego macocha jest w ciąży.
- Witaj Cathlin - powiedział. Objął dziewczynę w talii i lekko pociągnął ją w stronę gospodyni. - Gwen poznaj moją macochę Cathlin Forwood-Creagh. Cathin to Ginevra Ravenscar, moja przyjaciółka ze szkoły - dziewczyna uścisnęła dłoń kobiety, jednocześnie odnotowując w pamięci, że nazwał ją swoją "przyjaciółką".
- Miło mi cię poznać Ginevro.
- Wzajemnie, proszę mnie nazywać Gwen.
Cathlin uśmiechnęła się do niej ciepło. Była bardzo ładną kobietą, o dużych brązowych oczach w kształcie migdałów, delikatnych rysach i jasnych lekko kręconych włosach do ramion. Miała na sobie kremową, zwiewną sukienkę do kolan. Poczuła dłoń Artura trochę zbyt mocno zaciskającą się na jej talii i ciągnącą ją w stronę domu. Beauty zniknęła w ogrodzie.
Stanęli w przestronnej kuchni, gdzie jakiś czas temu jedli kolację. Gwen uśmiechnęła się na to wspomnienie. Artur obrócił ją do siebie, kładąc dłoń na policzku. Zatonęła w jego srebrzystym spojrzeniu. Oplotła ramionami jego szyję, jednym krokiem przekraczając dzielącą ich przestrzeń. Położył swoje dłonie na jej biodrach, delikatnie pocałował ją w czoło. Wargi chłopaka zsunęły się po jej nosie do ust. Ze stoickim spokojem, jakby miał czas na najdrobniejszy szczegół pocałował ją. Przekręciła głowę, przyciągając go jeszcze mocniej.
Odsunął się od niej i szepnął:
- Tęskniłem za tobą.
Zamruczała.
- Ja za tobą też.
- Jesteś głodna?
Pokiwała głową. Cmoknął ją krótko i wziął się za przygotowywanie śniadania. Zegar na mikrofalii wskazywał dopiero 10 rano, w normalną sobotę Gwen dopiero zwlekłaby się z łóżka, ale ten dzień był inny. Tego dnia wydarzyło się tyle rzeczy, że nadal nie wiedziała co o nich myśleć. Zaburczało jej głośno w brzuchu. Wskoczyła na blat, na twarz dziewczyny padały promienie słońca. Wiosna na dobre zagościła w Banetown, ogród był pełen kwiatów, a las rozbrzmiewał chórem ptasich śpiewów.
- Gdzie twój ojciec?
Artur podał jej kubek kawy. Przez moment ich palce się stykały.
- Pewnie poszedł na ryby. Zazwyczaj to robi w soboty.
Dłoń chłopaka leżała na jej udzie. Czuła mrowienie w miejscu, gdzie jego skóra dotykała materiału dżinsów. Przesunęła opuszką po grawerowanym smoku na palcu wskazującym Artura. Wydawał się być ciepły. Przyglądała się swojej drobnej dłoni, na tle dłoni chłopaka. Wydawała się być jeszcze drobniejsza.
- Cathlin nie ma nic przeciwko?
- Ostatnio mają gorsze dni - odpowiedział, bez cienia emocji w głosie.
Jednak wiedziała, że taki ton jego głosu świadczy o tym, że nie chce o czymś rozmawiać. Odstawiła prawie pusty kubek na bok i położyła dłonie płasko na jego policzkach.
- Nie musimy dzisiaj oglądać tych ruin, jeśli nie masz na to ochoty - szepnęła. Spojrzał na nią ze zdziwieniem w oczach. - Poczekają, nic nas nie pogania - kłamstwo wyślizgnęło się z jej ust tak łatwo, że nawet nie zdążyła się nad nim zastanowić. W głębi duszy wiedziała, że chciała, by słowa stały się prawdą.
Uśmiechnął się i oparł się ustami o jej czoło. Gwen czuła gorący oddech chłopaka, muskający jej włosy.
- Więc, jeśli chce leżeć w łóżku cały czas trzymając cię w ramionach to pójdziemy na górę, a nie będziemy się szlajać po lesie? - Spytał z nadzieją w głosie.
Zeskoczyła z blatu, spletli palce. Artur spojrzał na nią, a kąciki jego ust uniosły się do góry. Gwen pociągnęła go w stronę schodów, stanęła na pierwszym stopniu, a jej twarz znalazła się prawie na tej samej wysokości, co twarz chłopaka.
- Szlajanie po lesie jest fajne, ale trzeba mieć na to siły - powiedziała wesoło.
Artur objął ją w talii. Wplotła palce w jego włosy, przyciągając go do siebie. Kreśliła kciukami wzory na jego policzkach. Chłopak patrzył na nią z niepewnością. Czuła, że jest nie pewien tego, co się dzieje. Nie dziwiła mu się. Nie brała pod uwagę takiego obrotu spraw. Pocałowała go powoli.
Chwilę później leżeli na jego łóżku, w powietrzu unosiły się drobiny kurzu, które tańczyły w promieniach słońca. Gwen leżała z głową opartą na ramieniu chłopaka. Palcami głaskała go po brzuchu. Przerzuciła prawą nogę przez jego biodro. Prawą ręką głaskał ją po ramieniu, a lewą trzymał jej udo.
- Martwi cię coś - stwierdził, patrząc się w belki pod sufitem.
- Nie - szepnęła, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi. Poczuła, że się uśmiecha. - Jestem szczęśliwsza niż kiedykolwiek.
- Wiem, kiedy mi czegoś nie mówisz i wiem, kiedy kłamiesz. Dopiero, co do siebie wróciliśmy, a ty już nie mówisz mi prawdy - ból, który brzmiał w jego głosie, postawił ją na nogi. Nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wiele widział i jak dobrze ją znał, teraz i kiedyś.
Usiadła, nie patrząc na niego. Nie potrafiła. Poczuła jego dłonie na brzuchu.
- Chcę być z tobą - powiedział cicho do jej ucha, jego wargi dotykały jej skóry, utrudniając jej myślenie. - Ale nie zbudujemy zaufania na kłamstwie ani na zatajonych sprawach. Jeśli chcemy, żeby się nam udało to musimy sobie mówić wszystko.
Artur przesunął ustami po płatku jej ucha. Odchyliła głowę do tyłu, opierając ją na barku chłopaka.
- Boję się, że to z czym musieliśmy się zmierzyć wcześniej wróci - powiedział.
Otworzyła oczy z zaskoczenia.
- Co masz na myśli?
- Morgana. Jej mieszanie w naszych uczuciach, sianie ziarna zwątpienia.
Gwen usiadła między jego nogami i spojrzała mu głęboko w oczy. Jej bursztynowe tęczówki, błyszczały jak najczystsze złoto. Czuła delikatne wibracje powietrza. Włosy Artura zaczęły podrygiwać na wietrze, choć wszystkie okna były zamknięte. Wzięła głęboki oddech, by się uspokoić.
- To się nigdy nie stanie. Nie pozwolimy jej ponownie stanąć między sobą. Obiecuje.
Wiatr ustał, Artur odsunął sobie włosy z twarzy.
- Obiecujesz mówić mi całą prawdę?
- To znaczy?
- Pamiętasz, co się stało, gdy ostatni raz ukrywałaś przede mną, że wiesz o powrocie Lancelota?
- Chciałam cię chronić - szepnęła. Ból tamtych dni, mimo że odległych tak bardzo, odległych o poprzednie życie, pojawił się w jej piersi, jakby nigdy nie zniknął. W jej gardle pojawiła się ciężka gula, która zaciskała się coraz mocniej. - Byłam przekonana, że będzie ci łatwiej myśleć, że odszedł...
Artur prychnął. Widać było, że pamięta tamten okres lepiej niż ona. Gwen nie pamiętała go prawie wcale, z wyjątkiem jakiś urywków z ich kłótni i jego śmierci, nie mogła się niczego przyczepić.
- Pozwoliłaś mi myśleć, że mnie nie kochasz. To też, by mnie chronić? - Spuściła głowę. - Nie zrobiłaś nic, żebym zmienił zdanie.
Nie rozumiał, że nie mogła inaczej. Zależało jej wtedy tylko na tym, by go chronić. Wstała z łóżka i podeszła do okna, krzyżując ramiona na piersi. Czuła ogromną złość, rozpierającą jej wnętrze. Krew gotowała się w żyłach dziewczyny.
- Co chcesz osiągnąć wypominając mi tamte błędy? - Nie czekała, aż odpowie. - Myślisz, że niczego się nie nauczyłam? Że nie cierpiałam już wystarczająco? Odszedłeś, a ja żyłam ze świadomością, że umarłeś, a ja nie zdążyłam cię przeprosić - dziewczynie załamał się głos. Jednak szybko się opanowała. - A może chcesz udowodnić, że mimo wszystko nie uda nam się?
Chłopak zamarł. Wyglądał, jakby właśnie go spoliczkowała. Przez chwilę gapił się na nią z lekko otwartymi ustami.
- Gwen...
- Wiesz co? Może masz rację, może za wcześnie się zdecydowaliśmy. Może nie jesteśmy już tymi samymi ludźmi.
- Gwen...
Wzięła buty i zbiegła po schodach. Artur zamarł na łóżku, wpatrywał się w drzwi jakby liczył, że Gwen zaraz w nich stanie i się uśmiechnie. Czekał na odgłos jej kroków, które nie nadchodziły. W końcu zrozumiał, że ona nie wróci. Zranił ją, okazując brak zaufania.
Zerwał się z łóżka i pobiegł za nią. Znów popełniał te same błędy, tylko że tym razem to była jego wina. Pozwolił, by jego strach zawładnął jego myślami, mącił w jego umyśle. Na zewnątrz zerwał się wiatr, który kołysał koronami drzew. Czarne włosy dziewczyny tańczyły wokół jej twarzy, gdy dumnie szła w stronę lasu.
Dobiegł do niej, gdy znalazła się przy rozłożystym klonie. Złapał ją za ramię i odwrócił. Gwen spojrzała na niego ze złością, Artur zauważył krystalicznie czystą łzę, która zatrzymała się na jej policzku.
- Gwen, proszę - szepnął.
- Puść - powiedziała twardo, a jej oczy błysnęły złowrogo. Jego palce rozluźniły się na jej ramieniu, jednak szybko zacisnął je z powrotem. Szarpnęła ręką. - Puszczaj mnie!
Przycisnął dziewczynę do drzewa, obejmując jej nadgarstki dłońmi. W jej złotych oczach pojawiły się łzy, jednocześnie ich spojrzenie było zimne jak lód. Poczuł chłód przeszywający go od czubka głowy aż do kostek.
- Nie, dopóki mnie nie wysłuchasz - włosy Gwen łaskotały go po twarzy. - Musisz mnie wysłuchać.
- Do cholery! Nic nie muszę! - Krzyknęła.
Przewrócił oczami i pocałował ją.
Zaskoczona takim obrotem sytuacji, pisnęła. Przez chwilę wydawało mu się, że odpuszcza, ale znów się spięła i tym razem go odepchnęła.
- Co to ma być?! Myślisz, że jednym pocałunkiem możesz mnie udobruchać, o nie nie ma tak łatwo!
Artur roześmiał się. Jego śmiech, zbił ją z tropu. Patrzyła na niego z zniesmaczeniem malującym się na twarzy. Odwróciła się na pięcie i ruszyła w las. Chłopak pobiegł za nią i zagrodził jej drogę. Próbowała go minąć, ale on cały czas był przed nią.
- Wysłuchaj mnie - poprosił, łapiąc ją za nadgarstek. Jego dłoń zsunęła się po jej skórze, jego palce idealnie pasowały między jej. - Tylko tyle, nie musisz nic mówić.
Wzruszyła ramionami i przewróciła oczami. Uśmiechnął się.
- Po prostu nie chce popełniać błędów przeszłości. Znam cię i wiem, kiedy coś cię trapi. Chce być osobą, na której możesz polegać, która będzie twoim oparciem. Jednocześnie chce ci ufać i chce, żebyś mi ufała. Przepraszam, głupio powiedziałem. Jestem totalnym debilem. Wybacz mi, proszę.
- Powtórz to.
Zaskoczony, uniósł brwi.
- Wybacz mi - powiedział głośniej.
- Nie to - na wargach dziewczyny zatańczył lekki uśmiech.
- Jestem debilem. Jestem totalnym debilem! Idiota! Durniem! Nazwij mnie jak chcesz.
Roześmiała się. Dwoma krokami pokonał dzielącą ich odległość i wziął Gwen w ramiona. Odchyliła się lekko do tyłu, opierając ciężar ciała na przedramionach chłopaka. Artur nachylił się do przodu, oparł czoło o jej czoło. Ich nosy stykały się.
- Wystarczy? - Uśmiechnęła się tajemniczo. Jeszcze bardziej zbliżył twarz do jej twarzy. - Wybacz mi - gdy mówił, jego usta otarły się o wargi dziewczyny.
Gwen objęła go za szyję i delikatnie pocałowała. Chłopak pogłębił pocałunek, przesuwając dłonie z talii dziewczyny na jej krzyż. Czuła jego ręce niewiele ponad tylnymi kieszeniami swoich spodni.
- Przekonałeś mnie.
Artur odwiózł ją do domu dopiero, gdy zapadł zmierzch. Jej włosy były w lekkim nieładzie, policzki zaróżowione. Oparła się o drzwi i odsunęła włosy z twarzy. Była na prawdę szczęśliwa. Słyszała dźwięki telewizora dobiegające z salonu. Zrzuciła płaszcz i odwiesiła go na wieszak. Gwen stanęła przed lustrem i uśmiechnęła się szeroko do swojego odbicia. Jej telefon zapikał cicho w kieszeni dziewczyny. Odczytała sms'a od Artura, przygryzając wargę.
- Hej mamo - powiedziała wchodząc do salonu i cmokając, siedzącą na kanapie Aurorę.
Opadła na siedzenie, obok niej i zabrała z miski winogron.
- Hej córeczko - jej ciepłe brązowe oczy, wpatrywały się z nią z zainteresowaniem. - Pachniesz męskimi perfumami.
Gwen zakrztusiła się owocem. Przez chwilę kaszlała, aż w końcu spojrzała na mamę i spytała:
- O co Ci chodzi?
Aurora roześmiała się i objęła córkę ramieniem.
- Mon cherie, jestem twoją matką. Ja wiem takie rzeczy. I jak było? - Miała lekki, beztroski ton. Na jej ustach tańczył delikatny uśmiech. - Dobrze całuje?
- Mamo! - Krzyknęła Gwen, rzucając w nią poduszką.
Policzki dziewczyny zrobiły się szkarłatne. Aurora złapała jaśka i odrzuciła go na miejsce. Śmiała się, Gwen dawno nie widziała jej takiej rozbawionej. Jednocześnie czuła się strasznie głupio. Nie spodziewała się, że tak szybko się wyda.
- No co? Jako twoja matka, chce wiedzieć, czy chłopak mojej córki jest wystarczająco dobry dla niej.
- Mamo... - on nie jest moim chłopakiem, chciała dodać, ale się wstrzymała.
Mimo, że się jej o to nie zapytał, mówił i zachowywał się, jakby nic się nie zmieniło. Jakby zobaczyli się po tygodniu rozłąki, a nie po kilkuset latach i no cóż w innym życiu. Artur z poprzedniego życia i Artur teraz byli tą samą osobą. Czego ona nie mogła powiedzieć o sobie. Ginevra i Gwen były dla niej zupełnie inne. Ciągle nie potrafiła ich w sobie połączyć, choć one były sobą. Były nią, jedną osobą.
- Bardzo dobrze. Jest najlepszy - powiedziała, a policzki paliły ją, jakby były z rozgrzanego żelaza.
- Może powinnam go poznać bliżej? - Aurora zastanawiała się głośno.
Z głośników płynęła piosenka Adele. Kanał muzyczny powtarzał ulubiony koncert jej matki po raz dziesiąty. W tle błyszczały żarówki, orkiestra grała, a Adele śpiewała i była sobą. Piękna, stanowcza i hipnotyczna. Gwen zapatrzyła się w ekran tak mocno, że nie słyszała co do niej mówi mama.
- Pytałam cię, co robisz w poniedziałek wieczorem.
- Nie mam planów, a co?
Aurora pokręciła głową, ale na jej ustach czaił się uśmiech.
- Chciałabym, żebyś zaprosiła Artura. Chcę go poznać. Lottie ma wolne, ale myślę, że poradzę sobie w kuchni - widząc zaskoczoną minę córki, szybko dodała - w razie czego są telefony, więc nie ma stresu Lottie mnie wspomoże.
Gwen roześmiała się.
- Może mam od razu zawiadomić staż pożarną, co?
Aurora pacnęła ją poduszką.
- Wystarczy, że zaprosisz Artura.
Dziewczyna pokiwała głową i pocałowała matkę w policzek. Weszła po schodach, a jej palce sprawnie poruszały się po ekranie telefonu odpisując na sms'a.
Boże już za tobą tęsknie, Gwen.
Ja za tobą też.
Wzięła szybki prysznic i usiadła na łóżku, przez otwarte okno wpadało ciepłe kwietniowe powietrze. Niebo było czyste, a srebrna tarcza księżyca wspinała się coraz wyżej po granatowym niebie. Gwiazdy świeciły jasno, jaśniej niż zwykle. Wszystko zdawało się piękniejsze: noc, muzyka, gwiazdy. Jednak Gwen miała świadomość, że to tylko pozorny spokój, gdzieś daleko, ukryta głęboko w mroku, czaiła się Morgana. Nie wiedziała, co planuje, ale wiedziała, że cokolwiek to jest, będzie wymierzone w ją i Artura. Dlatego za wszelką cenę, musiała rozwinąć swoje skrzydła, by ochronić siebie i chłopaka, w którym z każdym kolejnym oddechem zakochiwała się mocniej.
~*~*~
I o to kolejny rozdział oddaję w Wasze ręce :)
Mam nadzieję, że się podoba :)
Liczę na dużo komentarzy, których mi bardzo brakuje :c tęsknie za kontaktem z Wami :*
Wiem, że to czytacie, ale chciałabym znać Wasze przemyślenia.
Mam nadzieję, że się podoba :)
Liczę na dużo komentarzy, których mi bardzo brakuje :c tęsknie za kontaktem z Wami :*
Wiem, że to czytacie, ale chciałabym znać Wasze przemyślenia.
Trzymajcie się ciepło,
kocham Was <3
Wasza Raven
kocham Was <3
Wasza Raven
Boski rozdział!
OdpowiedzUsuńKłótnia na łóżku.. czy raczej w łóżku? XD
Podoba mi się sposób w jaki piszesz, wszystko jest takie ciekawe. :)
Mam pytanie: Jaki tytuł ma piosenka w tle 'Gwen & Arthur'? Bo bardzo mi się spodobała. ;p
Czekam na kolejny rozdział i życzę dużoo weny :*
"Gwen & Arthur" to piosenka z "Przygód Merlina" :) Cieszę się, że Ci się podoba i rozdział, i piosenka :*
UsuńMatko.. to pierwszy blog na którym przeczytałam cały rozdział serio *o*
OdpowiedzUsuńTo jest strasznie ciekawe w jaki sposób piszesz i ogólnie podoba mi się ta historia, Gwen i Arthut wydają się strasznie zakochaną w sobie parą pomimo tej kłótni :)
http://lovett-lov.blogspot.com/
Dzięki :3 Cieszę się, że się podoba :))
UsuńCUDO! Cudo, cudo, cudo. Czytam ten rozdział po raz drugi i wiem, że mogłabym czytać go jeszcze raz i jeszcze, i byłabym wciąż nienasycona. Och, Artur <3 i Gwen <3 Zaspokajasz moje zmysły, kochana Raven. Ten rozdział był tak przyjemnie bezstresowy, ale wiem, że to, niestety, tylko cisza przed burzą :( ale po każdym deszczu w końcu wychodzi słońce. Uwielbiam styl bycia Gwen, a Artura jeszcze bardziej. Tworzą cudownie, boleśnie wręcz idealną parę. Dziękuję Ci za nich i tak piękną historię. Nawet jeśli wchodzę tu, a nie ma nowego rozdziału, zostaję chociażby dla perfekcyjnie wyselekcjonowanego soundtracku <3 Ah, mogłabym się jeszcze wiele rozpływać nad Twoim blogiem i stylem pisania, ale tego po prostu nie da opisać się słowami. Po prostu... Pisz dalej, Raven, i bądź dla nas, a i my będziemy tu zawsze dla Ciebie <3
OdpowiedzUsuńO Mój Boże !!! Dlaczego ty mi to robisz ?! Co zaczynam czytać, to rozdział się nagle kończy, tak mnie wciągnął (w sumie jak każdy :*) Jestem zachwycona. Kocham tą historię. Coś świeżego i oryginalnego o nie banalnej fabule. Shipuje już Athrua i Gwen cały swoim sercem <3 Cóż mogę jeszcze powiedzieć. Pisz, pisz i jeszcze raz pisz, a ja będę czekać. Życzę weny :* :D
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze wyszedł Ci świetnie! Ta kłótnia... Artur... Po prostu cudowne <3 Tak jak Gwen z każdym rozdziałem zakochuje się coraz bardziej w Arturze to ja z każdym rozdziałem coraz bardziej zakochuję się w tym blogu! :* Życzę dużo weny oraz dobrych ocen w szkole! ;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Scribo.
Och cudowny rozdział! Ciągle zaczynam od "cudowny", ale co ja mogę zrobić. Artur wie jak udobruchać kobietę ;) Uwielbiam go.
OdpowiedzUsuńBoję się, że Morgana wszystko znowu zniszczy. Nie chcę tego! Poza tym cudownie piszesz! Jak prawdziwa autorka.
Pozdrawiam, Melete