- Na
pewno tego chcesz?
Artur ujął twarz Gwen w dłonie.
Padało, więc jego włosy były mokre, przykleiły mu się do czoła i policzków.
Stali na jej werandzie, był niedzielny poranek. Bardzo szary i chłodny.
Dziewczyna stała na ostatnim stopniu, deszcz smagał jej twarz. Czarne włosy
nasiąknęły wodą.
- To
najlepsze wyjście – powiedziała, całując jego dłoń. Pociągnęła nosem.
-
Hej, nie płacz – wyszeptał, gdy po jej policzku popłynęła łza, która
natychmiast zmieszała się z padającymi kroplami deszczu. – Przecież to tylko na
chwilę. Będziesz tak zajęta, że nawet nie zauważysz, że mnie nie ma.
Zaśmiała się. Artur oparł czoło
o jej czoło i spojrzał głęboko w jej oczy.
- To
nie możliwe. Co z balem?
- Mamy
dwa do zaliczenia w tym roku – uśmiechnął się kojąco, gładząc jej policzek. Miał
słodkie dołeczki w policzkach. - Oba po egzaminach – damy sobie radę.
-
Kocham Cię.
Oczy Artura spoczęły na jej
ustach.
-
Nie usłyszałem.
Uśmiechnęła się lekko.
-
Kocham. Cię. – Powiedziała, akcentując każde słowo.
Artur wbił się wargami w jej usta.
Objęła go za szyję, łapczywie wgryzając się w niego. Smakował poranną kawą i
miętówką. Pachniał perfumami od niej, prezentem pożegnalnym. Chciała zapamiętać
jak najwięcej jego szczegółów. Potrzebowała tego.
-
Mam coś dla Ciebie – powiedziała, nie chętnie kończąc pocałunek. Sięgnęła do
kieszeni swojego swetra, teraz już całkiem mokrego. – Wszystkiego najlepszego z
okazji osiemnastych urodzin.
Podała mu kwadratowe pudełeczko.
Chłopak ujął je i uchylił pokrywę. Na czarnych aksamicie leżały dwie spinki do
mankietów, na jednej wygrawerowany był smok, na drugiej kruk. Artur dotknął ich
palcem. Pomiędzy nimi, wbita w poduszkę znajdywała się przypinka do butonierki.
W kształcie kwiatu goździka – delikatna, oddawała najdrobniejsze szczegóły
kwiatu.
-
Gwen… Dziękuję. Są wspaniałe. Boże, jesteś najlepsza! – Przytulił ją mocno.
Otarła łzy, które wymknęły się
spod jej powiek. Kierowca, który miał go zawieść na lotnisko, zatrąbił
zniecierpliwiony pożegnaniami. Pocałowała go mocno, ale krótko.
-
Jedź, zanim się rozmyśle i zaciągnę cię siłą na górę.
Roześmiał się.
-
Prowokujesz, mała…
Zeskoczył ze schodów i ruszył w
stronę samochodu. Palce zaciskał kurczowo na pudełeczku. Oparł dłoń o dach
limuzyny i spojrzał w jej stronę.
-
Gwen? – Skinęła głową na znak, że go słucha. – Kocham cię.
- Ja
ciebie też kocham – odpowiedziała.
Przełknęła słone łzy, gdy
samochód ruszył. Gwen przyłożyła dłoń do ust, by stłumić krzyk. Charlotte
przyglądała się całej tej scenie z okna kuchni. Wybiegła na werandę i wciągnęła
dziewczynę do środka domu. Przytuliła ją, pozwalając jej płakać na swoim
ramieniu. Jednak brunetka wciągnęła tylko głośno powietrze.
-
Przecież wiesz, że Ravenscar są ze stali. My nie płaczemy – powiedziała, mimo
tego, że jej oczy lśniły od łez.
-
Czasami każdy tego potrzebuje, panienko. Nawet ty.
Gwen przytuliła ją mocniej,
chwilę trwały w tym uścisku. Dziewczyna podeszła do blatu i nalała sobie wody,
wypiła duszkiem całą szklankę. Gospodyni wyszła z kuchni, usłyszała jej kroki
na korytarzu. Deszcz zacinał mocno, tworząc na szybie mnóstwo strumieni, które
skojarzyły się jej z tętnicami, pompującymi krew. Musi być silna, obiecała to
Arturowi. W XXI wieku jego wyjazd na drugi koniec kraju nie stanowił aż tak
wielką odległość. Mieli telefony i Internet, mogli się porozumiewać bez
przeszkód, już zdążył jej wysłać dwa sms-y.
-
Panienko? – Lottie, weszła cichutko do kuchni, trzymając coś za swoimi plecami.
– Mówiłam ci, kiedyś o czasie, w którym wszystkiego się dowiesz. Tą książkę,
dała mi twoja babcia, której wcześniej zostawiła jej matka – kobieta położyła
gruby wolumin na blacie i przesunęła go w jej stronę. – To cała wiedza, którą
posiadły czarownice z twojego rodu. Czas, byś i ty zapisała się tutaj.
Gwen nie odważyła się podnieść
książki magią, dotknęła delikatnie skórzanej okładki, jakby miała się zaraz
rozpaść. Była większa od kartki formatu A4 i dużo szersza, z wytłoczonym herbem
ich rodziny na grzbiecie. Dziewczyna przesunęła palcami po niej, karki były
pożółkłe i kruche. Przewracała je bardzo ostrożnie. Na pierwszej stronie
znajdywał się podpis każdej z właścicielek.
-
Margaret, Agata, Katherine, Hermiona – czytała cicho imiona swoich babć. –
Lottie, dziękuję. Nie masz pojęcia ile ona dla mnie znaczy i jak ogromną wiedzę
skrywa.
-
Babcia panienki, madame Janette, powiedziała tylko, że mam ją chronić ponad
wszystko. Teraz ten obowiązek spada na ciebie, panienko – pogłaskała ją po
policzku, w tym geście było tyle miłości, że dziewczyna poczuła ciepło
rozchodzące się po jej ciele. – Rozwiń skrzydła i zakończ to.
Przytuliła książkę do piersi.
-
Postaram się.
***
Kolejne dni mijały jej na
przygotowaniach: do premiery, do przyjęcia Dylana i egzaminów. Jednocześnie
czytała starą księgę i uczyła się nowych zaklęć. Z każdym dniem panowała lepiej
nad swoją mocą, okryła jak zapanować nad żywiołami, czy przedmiotami, by
wykonywały pewne prace za nią. Każdy kolejny dzień dawał jej nadzieję, że może
to skończyć. Może wygrać. Spotykała się z Saphirą, w różnych miejscach, o
różnych porach, tylko po to, by budzić w sobie wspomnienia.
Tydzień przed przyjęciem, Gwen
nadal nie miała sukienki. Nie zależało jej na tym, nie miała, dla kogo ładnie
wyglądać. Leżała na łóżku, ze słuchawkami w uszach, słuchając muzyki z Greya.
Musiała jeszcze zrobić kilka zadań z matematyki, ale Artur zasypywał ją smsami
i była zbyt zajęta odpisywaniem. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, nie przejęła
się tym, bo na pewno Lottie otworzy drzwi.
Ktoś wyjął jej słuchawki z uszu,
poczuła zapach dziewczęcych perfum. Delikatne dłonie, z minimalnymi
zgrubieniami na czubkach palców. Podniosła głowę i spojrzała w roześmiane oczy
Bonnie.
-
Cześć laska – rzuciła, opadając na fotel stojący w kącie. – Pamiętasz Jessice z
zespołu? – Wskazała na szczupłą blondynkę z różowym pasemkiem, która niepewnie
stała w drzwiach.
-
Hej – powiedziała do niej Gwen.
Dziewczyna odpowiedziała
nieśmiało. Brunetka uśmiechnęła się pod nosem. Mimo tego, że odrzuciła swoją
maskę złej królowej, nadal wzbudzała w innych szacunek i budziła respekt nawet
w wyciągniętym, szarych legginsach i koszulce Artura.
-
Bardzo miło, że mnie odwiedziłyście, ale po co przyjechałyście? – Zapytała,
odkładając książki na biurko i związując włosy na karku.
-
Wszystkie wybieramy się na przyjęcie Dylana i pomyślałyśmy, że będziesz chciała
nam towarzyszyć – powiedziała szybko Jessica, a w jej oczach paliły się radosne
iskierki. Gwen zapomniała ile takie przyjęcia wywołują emocji. Powstrzymała się
od przewrócenia oczami.
-
Artura nie ma, więc i tak spędzasz samotnie ten wieczór – dodała Bonnie.
Brunetka posłała jej miażdżące spojrzenie, ale dziewczyna tylko wzruszyła
ramionami.
Gwen przygryzła wargę. Z jednej
strony naprawdę nie miała ochoty wychodzić z domu, a z drugiej potrzebowała tej
sukienki. Skoro już musiała iść na tą imprezę, nie miała zamiaru wyglądać
przeciętnie.
-
Dajcie mi kilka minut, muszę się ogarnąć – mruknęła, wpadając do łazienki i
zamykając za sobą drzwi.
Droga do Edynburga minęła w
luźniej atmosferze. Gwen usiadła z tyłu, nie chcąc wchodzić między
przyjaciółki. Bonnie włożyła do odtwarzacza płytę z skoczną wesołą muzyką i
obie z Jess śpiewały razem z wokalistkami. Co jakiś czas przerywały, by się
zaśmiać, czy opowiedzieć jakąś krótką anegdotkę. Dziewczyna słuchała ich z
uśmiechem na ustach, mimo że w sercu rozpierała ją zazdrość. Zazdrościła im
tego, że mają siebie, że się przyjaźnią. Kochała Artura, ale czasem nie
rozumiał pewnych rzeczy. Po prostu facet nigdy nie zrozumie babskich spraw.
Brakowało jej Melanie.
Bonnie i Jess porwały mnie z domu. Wydaje mi się, że jedziemy do
Edynburga… Na zakupy… Brr…
Przeczytała wiadomość jeszcze
raz i wysłała. Czekając na odpowiedź, przeglądała historię rozmów. Daty przy
ostatnich wiadomościach robiły się coraz dalsze, aż w końcu jej palec zawisł
nad rozmową z Melanie. Zagryzła wargę. Palcem krótko stuknęła w ekran. Z
palącym bólem przeczytała kilka wiadomości, były takie beztroskie. W tamtej
chwili okropnie żałowała, że dowiedziała się prawdy o Mel. W tamtej chwili jej
zdrada bolała jeszcze bardziej, jednak…
Pojawiło się także nowe
odczucie, nadzieja, która ugasiła ogień złości. Nadzieja na to, że może
przebaczyć przyjaciółce. Zaczęła pisać, ale po chwili się rozmyśliła.
Jakkolwiek nie pragnęłaby mieć Melanie przy sobie, musiała zadbać o Artura, o
jego bezpieczeństwo.
Skasowała całą wiadomość,
historię rozmowy, a na końcu numer Melanie. Nie zawahała się, ani razu. W życiu
są rzeczy ważne i ważniejsze. Przyjaźń z Mel była cały czas dla niej bardzo
ważna, ale Artur był najważniejszą osobą w jej całym życiu: miłością,
przyjacielem, opoką. Gdyby dopuściła do siebie Mel, otworzyłaby przez Morganą furtkę do niego, a to było by poddaniem całej partii i matem jej życia.
Jestem im winny
piwo. Cieszę się, że wyrwały Cię z domu. Baw się dobrze Mała, kocham Cię.
Roześmiała się cicho. Odpisała
chłopakowi i wrzuciła telefon do torebki.
- Za
chwile dojedziemy – powiedziała Bonnie, ściszając lekko muzykę. – To małe
atelier, ale myślę, że znajdziemy tak wszystko, czego potrzebujemy. No może z
wyjątkiem kosmetyków.
-
Skąd o nim wiesz? – Zagadnęła Gwen.
-
Carol to przyjaciółka mojego brata ze studiów. Mieszkali na jednym piętrze w
akademiku. Studiowała kulturoznawstwo, ale wiadomo było, że po dyplomie otworzy
własny zakład.
- Tu
masz wolne miejsce! – Powiedziała Jess. – Wracając do tematu, widziała jej
portfolio, jest imponujące. Kiedyś czytałam o niej artykuł, w którym sam John
Galliano oceniał jej szkice jako nad wyraz interesujące.
Gwen uniosła brwi.
- To
duże osiągnięcie.
Wysiadły z samochodu i ruszyły
chodnikiem w stronę sklepu. Słońce schodziło już coraz niżej, ale nadal było ciepło.
Wiał lekki wiatr, niosący ze sobą zapach kwiatów z pobliskiej kwiaciarni i
egzotycznego jedzenia, na który brzuch dziewczyny wydał ciche jęknięcie.
Postanowiła, że po zakupach postawi dziewczyną kolację.
Atelier składało się z dużego
pomieszczenia o ciemnych ścianach, na których wisiały wieszaki z ubraniami,
każdy dobrze oświetlony. W powietrzu unosił się słodki zapach róż, Gwen
zagryzła wargę na wspomnienie róż, których dostała od Artura, gdy była w
szpitalu. Z głośników płynęła muzyka alternatywna, która delikatnie pieściła
jej uszy.
Bonnie podeszła do szerokiej
lady i zadzwoniła dzwoneczkiem. Z zaplecza wyszła wysoka brunetka o okrągłej,
przyjaznej i wesołych niebieskich oczach. Włosy sięgały jej do brody ułożone w
artystyczny nieład. Uśmiechnęła się na widok dziewczyn.
-
Witaj Bonnie – powiedziała, miała niski, ale miękki głos. – Dziewczyny –
skłoniła lekko głowę. Jess i Gwen odpowiedziały jej tym samym. – W czym mogę
wam pomóc?
-
Potrzebujemy stylizacji na eleganckie przyjęcie – pokrótce opowiedziała jej o
Dylanie i randze jego przyjęcia.
-
Myślę, że mogę coś znaleźć. Zapraszam.
Poprowadziła je w głąb sklepu,
weszły do mniejszego pomieszczenia, gdzie całą ścianę zajmowały lustra. Na
środku stało podwyższenie, a niedaleko dwie kanapy obite czarną skórą. Miedzy
nimi znajdował się stolik do kawy.
-
Zaczniemy od ciebie – wskazała na Jessicę. – Nosisz 36?
-
Tak.
Carol popatrzyła na nią z
zadowoleniem.
-
Tak w ogóle to nazywam się Caroline Kiney, ale mówcie mi Carol.
-
Jess Crowley.
-
Gwen Ravenscar.
Caroline przyjrzała jej się z
zaciekawieniem, unosząc prawą brew.
-
Jesteś wnuczką Janette? – Pokiwała głową, imię zmarłej babci, nadal wywoływało
ścisk w jej sercu. – Jesteś do niej bardzo podobna. Chodziłam do niej na
warsztaty podczas studiów. Była wspaniałą kobietą, bardzo mi jej brakuje, a co
dopiero o tobie. Wiele nam o tobie mówiła.
Gwen uśmiechnęła się krzywo.
Usiadła z Bonnie na kanapie, podczas, gdy Carol zniknęła w poszukiwaniu
odpowiedniej sukienki dla Jess. Dziewczyna puściła do nich oko i weszła do
przebieralni, która znajdywała się w rogu. Kilka sukienek później, blondynka
wybrała obcisną srebrną sukienkę, lekko rozkloszowaną od kolan w dół. Bonnie nie
przymierzała długo, zdecydowała się na gorsetową sukienkę w szafirowym kolorze,
która podkreślała żywą barwę jej oczu. Lekko opadała jej do połowy łydek.
Gwen rozebrała się i objęła
ramionami, było jej zimno, gdy stała w samej bieliźnie. Słyszała kroki Carol na
drewnianej podłodze. Miała wrażenie, że z pozostałymi dziewczynami było
szybciej. W końcu podała jej wieszak. Delikatny materiał pieścił jej skórę,
krój idealnie pasował, zupełnie jakby była uszyta na miarę. Podzieliła włosy na
dwie części i przerzuciła je do przodu, ściągnęła do zamka i jednym ruchem go
zapięła.
Wsunęła stopy w lity i
dociągnęła lekko sznurówki.
-
Wyglądasz cudownie! – Powiedziała Jess, otwierając szeroko oczy.
Bonnie odwróciła głowę w jej
stronę, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Gwen nie mogła powstrzymać
swojego uśmiechu, widząc radość przyjaciółki. Carol przygryzła wargę.
- Ta
sukienka zdaje się być uszyta na nią – powiedziała brunetka.
Projektantka zgodziła się
skinieniem głowy.
-
Chyba nazwę ten model twoim imieniem, bo naprawdę pasujecie do siebie.
Na policzkach Gwen pojawił się
szkarłatny rumieniec. Przyjrzała się sobie w ogromnym lustrze. Czerwony kolor
kontrastował z kruczoczarnymi włosami i podbijał złotą barwę jej tęczówki. Lekko
zebrana pod biustem podkreślała jej wąską talię i okrągłe biodra. Luźno opadała
do samej ziemi, wirowała wokół jej nóg, gdy szła. Zakręciła się.
-
Gdybym jej nie wzięła, nigdy bym sobie tego nie wybaczyła.
***
Do domu wróciła późnym
wieczorem. Po udanych zakupach dziewczyny poszły na kolację. Gwen dawno nie
czuła się tak swobodnie w towarzystwie dziewczyn. Ostatni raz, gdy była z
Melanie na imprezie. Zagryzła wargę, by odsunąć się od tych myśli. Wzięła
szybki prysznic i ze skrytki w garderobie wyjęła księgę. Usiadła w głębokim
fotelu i zaczęła czytać. Słowa wnikały w jej głowę same, nie musiała się
starać, by je zapamiętać.
~*~*~*~
Rozdział miał być w piątek, ale mój komputer mnie chyba nie lubi i wyłączył się i przypadkiem stracił połowę rozdziału. Grrr..
Chciałabym podziękować za ożywienie na blogu! W przeciągu ostatnich kilku dni, blog odwiedziło ponad 200 osób - takich wyników dawno nie widziałam :)
Dziękuję i trzymajcie się ciepło :3
Kocham Was :3
Ps. Dziękuję za komentarze, które dają mi niezłego kopa w dupkę, żeby się spiąć i pisać dalej :)
Chciałabym podziękować za ożywienie na blogu! W przeciągu ostatnich kilku dni, blog odwiedziło ponad 200 osób - takich wyników dawno nie widziałam :)
Dziękuję i trzymajcie się ciepło :3
Kocham Was :3
Ps. Dziękuję za komentarze, które dają mi niezłego kopa w dupkę, żeby się spiąć i pisać dalej :)